blog

blog

piątek, 6 lutego 2015

17.

Nie licząc tego, że dostałam niezły ochrzan od ojca, to nawet było spoko. Tylko mnie wyklneli. Tylko dlatego, że jestem kobietą. Ale co tam. Miałam szczerze niezły ubaw widząc ich zdenerwowanie.   Widziałam jak ojciec przytula ciało matki, ale nie uronił przy  tym ani jednej łzy. To mój ojciec. Twardy na zewnątrz, ale miękki w środku. "Chyba mam to po nim" uśmiechnęłam się szeroko zaciskając z całej siły pięści.  Poczułam dotyk na ramieniu. Tylko tego jeszcze brakowało.
Błękitne oczy wpatrywały się we mnie ze współczuciem.
- Przestań - mruknęłam cicho, tak aby tylko on mnie usłyszał, przy okazji spuszczając głowę. - Nie patrz tak na mnie.
Chyba chciał coś powiedzieć, ale gdy przeniósł wzrok nad moim ramieniem poklepał mnie tylko i odszedł.
Odwróciłam się i napotkałam wzrok ojca. Podeszłam do niego powoli i przytuliłam się do jego torsu. Miło było poczuć znów to ojcowskie ciepło. Objął mnie delikatnie i oparł brodę na mojej głowie.
- Wiesz, ze cię kocham, prawda? - szepnął co sprawiło, że po kręgosłupie przeszedł mi dreszcz.
- Oczywiście, ze wiem, tato.
- Dlaczego więc nic mi nie powiedziałaś.
- A pozwolił byś mi na to?
Westchnął głośno, ale nadal nie wypuszczał mnie z uścisku.
- Jesteś taka sama jak matka, wiesz?
- Zabawne - mruknęłam unosząc głowę. - A mnie mówiła, że jestem podobna do ciebie.


Wymknęłam się bez problemu, w końcu robiłam to wiele razy.  Ominięcie straży to bułka z masełkiem udekorowana koperkiem. Wskoczyłam w pierwszą linię drzew, przeszłam kawałek. Już widziałam blask ognia, kiedy coś mnie zatrzymało. Tej nocy nie było wiatru. Delikatny powiew we włosach i zimne ostrze przy szyi. Wpadłam. Jak to się mogło stać? Spokojnie, spokojnie. Muszę po prostu go pokonać. Dam radę, w końcu to tylko jedna osoba.
- Co ty robisz? - Minato. Jakim cudem nie wyczułam jego zapachu?
Przesrane. Dlaczego właśnie on? Nie mogłam trafić na kogoś, kogo łatwo pokonać? Chociaż przyszłam tu, aby go spotkać, ale nie w takiej sytuacji.
- Emmm...-zaczęłam. - Szukałam cię.
Lewą ręką złapał mnie za nadgarstek, ale prawą dalej trzymał kunaia. Bynajmniej nie musiałam patrzeć mu w oczy, bo stałam do niego plecami.
- Po co?
- Musimy porozmawiać.
Schował broń i odwrócił mnie do siebie, ale nie uwolnił mojej ręki.
- Ten mężczyzna z dzisiaj... wydzielał dziwny zapach - zaczęłam. - Wiec... jakby ci to powiedzieć.
Usłyszałam cichy śmiech.
- No dalej.
- Więc, ten zapach.... No wiesz, czuję go nadal tylko w większej ilości.
Uśmiech zniknął z jego ust.
- Masz na myśli, że...
- Nie wiem. Nie jestem pewna.
-Kushina - złapał mnie za ramiona. - Skup się. Nadal czujesz ten zapach?
Wciągnęłam delikatnie powietrze. Zapach: Minato, Minato, Minato...
- Ekhem... Ymm. Rozpraszasz mnie - na policzkach poczułam rumieńce.
Puścił mnie i odsunął o kilka kroków. Zamknęłam oczu i raz jeszcze nabrałam powietrza. Różna mieszanka zapachów - za blisko - dalej, dalej. Pachnie jak kwiat, bardzo rzadki kwiat, no i może trochę świeżo skoszoną trawą.
- Tak, jest daleko, ale nie na tyle abym go nie wyczuła.
Zamyślił się. Jeśli to co mówiłam jest prawdą, to ktoś chce wykorzystać tą sytuację.
- Minato - spojrzał na mnie. - Dlaczego istnieje coś takiego jak wojna? Przynosi ból i cierpienie, zamiast szczęścia.
Spojrzałam prosto w jego oczy. W nocy przybierały pięknego odcieniu.
- Um, przepraszam, nie powinnam była...
Przytulił mnie zanim skończyłam.
- Wiesz, łzy nie są oznaką słabości tylko miłości - szepnął. - To nic złego płakać.
Uśmiechnęłam się delikatnie i zacisnęłam pięści na jego koszuli. Staliśmy tak dość długo, a kiedy odsunął się odrobinkę aby spojrzeć mi w oczy uśmiechnął się. Moje policzki były całe zalane łzami, żałośnie pociągałam nosem. Pokręciłam głową i włosy zasłoniły mi twarz. Po chwili na policzku poczułam ciepłego całusa. Zrobiło mi się gorąco. odepchnęłam go od siebie.
- C..C...co tyy... r..robisz...?
Zaśmiał się głośno i przyciągnął mnie do siebie. Chciałam zaprotestować, a on korzystając z sytuacji, po prostu wepchnął swój język do moich ust. Byłam zszokowana, a jego usta były takie ciepłe. Poczułam się jak tego dnia w wannie. Całe moje ciało dziwnie zareagowało na jego dotyk. Na początku byłam zaskoczona, ale poddałam się- nie mogłam się bronić. Oddawałam pocałunki z coraz większą pasją i zachłannością, ale kiedy jego dłonie powędrowały pod  moją sukienkę, odepchnęłam go.
- Nie mogę - szepnęłam ledwo łapiąc oddech.
Uśmiechnął się delikatnie.
- Spotkajmy się jutro w tym miejscu o tej samej porze. Porozmawiam z Hokage.
Skinęłam głowa i wróciłam do wioski.

Kilka godzin później
Już po południu, a ja nadal nie znalazłam okazji aby porozmawiać z ojcem. Nigdzie nie mogę go dorwać. Jak idę do gabinetu, to się dowiaduje, że jest gdzieś w wiosce, jak już dojdę w to miejsce, to mi mówią, że poszedł już gdzieś indziej. To są jakieś kpiny !
Czekam, czekam, czekam.... Zaraz chyba tu korzenie zapuszczę. Siedziałam w fotelu ojca, a raczej kręciłam się w kółko. Nudziłam się jak nigdy chyba. Teraz to już nawet słońce zaczyna znikać za linią drzew. Wreszcie, chociaż długo to zajęło, ojciec pojawił się w drzwiach gabinetu.
Z grubsza wytłumaczyłam mu całą sytuację. Marszczył brwi i rzucał oczami na boki. Nie miałam pewności czy mi uwierzył, dopóki nie odpowiedział jasno. Zgodził się spotkać z Hokage, ale dopiero za dwa dni. To już coś. Niestety, nie powiedziałam mu że mam zamiar spotkać się w nocy z Minato, tak jak nie powiedziałam, że spotkałam się z nim zeszłej nocy. Raczej byłby wściekły z tego powodu. Pamiętałam jak dziwnie na niego patrzył gdy tamten dotknął mojego ramienia.

Wskoczyłam w pierwszą linię drzew, przeszłam kawałek. Zatrzymałam się gdy w oddali ujrzałam blask ogniska. Nie musiałam czekać długo. Minato jak na zawołanie zjawił się naprzeciwko mnie. Uśmiechnął się do mnie na przywitanie.
- Wyjaśniłem wszystko Hokage. Nie chce dalszej wojny, spróbuje porozmawiać jutro z twoim ojcem.
Westchnęłam głośno na te słowa i przetarłam ręką kark. Czułam na nim pot oraz roztrzepane włosy, które okropnie mnie drażniły.
- Będzie problem. Ojciec powiedział, że porozmawia z Hokage, ale dopiero za dwa dni. Nie patrz tak na mnie, nie wiem dlaczego.
Zamknęłam oczy.  Usłyszałam jak Minato głośno wypuszcza powietrze. Byłam zmęczona. Zmęczona całą tą sytuacją, zmęczona wszystkim z czym wiązała się ta sytuacja. Chciałabym teraz położyć się w łóżku, zapomnieć choć na chwilę i się wyspać, potem wziąć ciepłą, relaksacyjną kąpiel. Otworzyłam oczy. Rzeczywistość potwornie mi doskwierała. Każda cząstka ciała niemiłosiernie ciążyła, pot na karku przeszkadzał, oczy przedstawiały mi rozmazany obraz.  Z westchnięciem oparłam się o drzewo i zjechałam po jego pniu na ziemię. Podciągnęłam nogi pod siebie, na kolanach oparłam łokcie, a na dłoniach podbródek.
- I? Co teraz? - zapytałam już zrezygnowana. Zmęczona jestem. - Co zrobimy?
Usiadł obok mnie pod drzewem, tak, że stykaliśmy sie ramionami. Pozwoliłam głowie oprzeć się o jego bark (nie wiedziałam jak to ująć, dop.aut.).  Siedzieliśmy tak dosyć długo. Powoli zaczynałam zasypiać. Powoli splotłam dłoń z jego. Poczułam jego usta na głowie. Wiedziałam, ze on jest równie zmęczony jak ja.
- Musimy coś zrobić - powiedział cicho. - Tylko nie wiem co.
- Czuję za to winna - szepnęłam.
- Daj spokój. Dobrze, że mi o tym powiedziałaś, jakoś przygotujemy się na to, co nadejdzie.
- Jestem zmęczona, Minato. Nie wiem jak długo to wytrzymam. Mój mały świat zaczął się walić w dniu, w którym ojciec zabrał mnie z Konohy, a wczoraj straciłam matkę. To boli. Wiem, ze mój ojciec cierpi i chciałabym mu pomóc, pocieszyć oraz opowiedzieć o wszystkim co mnie nurtuje, ale nie mogę zwalać na niego jeszcze więcej problemów. Wiem, że nie powinnam, ale czuję się osamotniona w rodzinnej wiosce.
Minato uwolnił swoją dłoń z mojego uścisku i mocno objął mnie ramieniem. Kilka razy pocałował mnie w czoło i głowę.
- Twój ojciec to naprawdę wspaniały mężczyzna. Cały czas dba o dobro wioski. Wszyscy wiedzieliśmy jak cenił twoją matkę, ale nie załamał się, i wieżę, że gdybyś opowiedziała mu o wszystkim co cię dręczy nie odrzucił by cię. Jesteś jego jedyną córką, a teraz pozostałaś mu tylko ty. On naprawdę chce cię chronić, Kushina.
- Wiem o tym. Często krzyczy i się wkurza, ale to mój ojciec. Nie mogę zostawić go samego, zrzucić wszystko na jego barki, tylko dlatego, że jest mężczyzną. Nie chce go stracić, ale... ciebie również.
Przytulił mnie jeszcze bardziej. Nasze wioski toczyły wojnę. Moja miłość nie miała siły, aby się przedrzeć.
- Wiesz, kiedy mogą zaatakować? - zapytał.
- Dotrą tu najpóźniej jutro wieczorem.
Minato wstał i pociągnął mnie do góry. Nie zdziwiło mnie to tak, jak to, że uklęknął przede mną  na obu kolanach, złapał mnie za dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
- Uzumaki Kushino... - przełknęłam ślinę. - Wyjdziesz za mnie?
To mnie zbiło z tropu. Całe zmęczenie nagle odeszło w niepamięć. Byłam w stanie jedynie stać i patrzeć w jego opanowane oczy.Nie wiedząc kiedy zaczęłam kiwać głową, a z oczu zaczęły wypływać łzy.
- Oczywiście, że tak... ty głuptasie... -uśmiechnęłam się do niego szeroko.
W sercu poczułam przyjemne ciepło, gdy zerwał się z ziemi i uniósł mnie do góry.
- Chce ślubu - powiedział.
- Co? Że teraz?
- Tak...
Patrzyłam na niego jak na skończonego idiotę.
- No to - zaczęłam. - Potrzebujemy kogoś, kto, no wiesz, wygłosi całe to przemówienie, świadków i obrączki.
Spoglądał na mnie ze zdziwieniem.
- No co? Sam powiedziałeś, że chcesz ślubu teraz.
Uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek. Objęłam go w pasie.
- Jiraya - powiedział Minato. - Może być moim świadkiem i udzielić nam ślubu - widząc moje spojrzenie dodał : - Jest w końcu uczniem Trzeciego i jednym z sanninów, nie?
- Wiem kto może być moim świadkiem i pomoże przy obrączkach, ale będę musiała wrócić do wioski, na chwilkę.
Ustaliliśmy, że spotkamy się nad wodospadem za jakieś pół godziny. Wróciłam do wioski, ale nie kierowałam się w stronę mojego domu. Stanęłam pewnie przed drewnianymi drzwiami, które otworzyły się nim zapukałam.
- Coś tak czułam, że przyjdziesz - babka uśmiechnęła się do mnie.
Gdy powiedziałam jej, że Minato mi się oświadczył i że chcemy wziąć ślub, teraz, była szczęśliwa. Przyznaję, że się zdziwiłam, ale i ucieszyłam. Zgodziła się nam pomóc, ale pod jednym warunkiem.

Gdy dotarłyśmy na umówione miejsce Minato i Jiraya już na nas czekali. Obydwoje wyglądali na zdziwionych moim wyglądem. Nie moja wina. Babka postawiła na warunek suknię ślubną, którą miała ona, a później moja matka na ślubie. Bez ramion, z gorsetem i obszernym dołem, który ciągnął się po ziemi. Podeszłam do niego powoli. Uśmiechnął się i ucałował mnie w czoło.
- Czy na pewno chcecie, abym to był ja? - zapytał Jiraya.
- Wiesz jak ciężko było wydostać się w tym z wioski - odpowiedziałam mu wskazując na suknię.
- A co z obrączkami?
Tu podeszła babka. Zsunęła ze swojej postarzałego palca obrączkę, a drugą już miała na dłoni.
- Mój świętej pamięci mąż ucieszyłby się na to - odpowiedziała z uśmiechem.
- Babciu, jesteś pewna, że możemy wziąć wasze obrączki? - zapytałam.
- Oczywiście skarbie. Niech wam przypominają o tym, że będziecie związani na wieczność, a jak coś wam się odwidzi wiedzcie, że mój mąż będzie was nawiedzał.
Wszyscy zaśmieliśmy się z jej groźby. Później Minato złapał mnie za dłonie. Jiraya zaczął coś mówić. Powtarzaliśmy swoje formułki nie odrywając od siebie oczu, delikatnie wsunęliśmy obrączki na palce. Cała ta ceremonia przebiegła szybko, bo nie zauważyłam nawet kiedy nasze usta złączyły się w gorącym pocałunku. Staliśmy przytuleni do siebie. Teraz już nic nie będzie tak jak dawniej.
Kiedy się od siebie odsunęliśmy zostałam wyściskana przez babkę. Płakała i śmiała się jednocześnie, składała mi niezliczoną ilość życzeń. Następnie zostałam wyściskana przez Jirayę. Ucałował mnie w policzek i powiedział, że czuje się trochę jak nasz rodzic.
Rodzic. Co ja powiem tacie?
Później będę się o to martwić. Słońce niedługo powinno wstawać, więc musiałyśmy się zbierać. Pocałowałam Minato na pożegnanie. Dziwnie się czułam wracając do wioski w sukni ślubnej. Na szczęście nikogo nie spotkałam po drodze. U babki przebrałam się wcześniejsze ciuchy, a ona w tym czasie spakowała suknię, mówiąc, że przekaże ją córce, o ile będę miała córkę.
Leżąc już w swoim łóżku przyjrzałam się dokładnie obrączce na moim palcu i zasnęłam z szerokim uśmiechem na twarzy.


~*~

Wiem, długo mnie nie było. Nawet nie mam pojęcia co na to powiedzieć. Nie będę się usprawiedliwiała. Czyste lenistwo. O szkole nawet nie będę wspominała - temat tabu - bo... tak jakoś. Co do notki, jestem zadowolona. Nie wiem do końca czy udało mi się jakoś to wszystko odwzorcować, ale nic nie poradzę. 

Mamy już luty, ale życzę wszystkim udanego Nowego Roku, aby był lepszy niż wszystkie inne :D  


Yuu...

środa, 18 czerwca 2014

16.

  Nie jestem do końca pewna, czy to on nie mógł oderwać ode mnie wzroku, czy może to byłam ja? Naprawdę nie jestem tego pewna, tak samo jak tego, ile czasu tak stałam? To Minato. Ten sam, którego znałam i pokochałam... pokochałam? Tak, teraz mogę spokojnie to stwierdzić. Zakochałam się w nim. Jednakże, jakie to teraz miało znaczenie? W momencie, w którym wszystkie życia były na szali? Co mam zrobić?
  Z zamyśleń wyrwało mnie silne szarpnięcie.  Ojciec przyglądał mi się z powagą, a potem przeniósł wzrok na Minato.
- Wracaj do domu - powiedział.
- Nie - odpowiedziałam krótko.
   Jeszcze nie miałam żadnego planu, ale nie zamierzałam się stąd ruszać. Musiałam coś wymyślić, i to szybko. Ojciec ruszył w stronę Hokage. Jeśli coś pójdzie nie tak, będziemy mieli wojnę.  Spojrzałam szybko  na swój strój. Czarna sukienka na ramiączka sięgająca kolan, lekko falowana, zwiewna i płaskie buty. Włosy związane w luźny kok. Tak źle nie wyglądałam, dlatego ruszyłam za ojcem. O dziwo nie odezwał się słowem kiedy zrównałam się z nim krokiem. Kage Konohy już na nas czekał. Oczywiście, musiał być w towarzystwie Minato, no jakby inaczej. Starałam się zignorować dziwną chęć przytulenia go. No i jak pech chciał, za cholerę nie mogłam zrozumieć o czym mówili. Za bardzo skupiłam się na chłopaku stojącym na przeciw mnie. Przyciągał całe moje zainteresowanie, sprawiał, ze zapominałam o całym świecie.
    Głośny krzyk ojca rozniósł się po całym polu. Nie zrozumiałam słów, ale widziałam, że był wściekły. Taki wyraz twarzy był u niego rzadkością. W całym swoim życiu widziałam tylko raz. Za to Hokage wyglądał na lekko zdenerwowanego, nic poza tym.
- Nie zrozum mnie źle- zaczął spokojnie.
- Za późno - warknął - Chcesz wojny, to będziesz ja miał.
   Po tych słowach pociągnął mnie w stronę wioski. Ostatni raz spojrzałam na Minato, który lekko skinął głową w naszym kierunku. Chciałam z nim porozmawiać, dowiedzieć się czegoś. Czy to na prawdę musi się tak skończyć ? Wojna do niczego nie prowadzi, powinni to wiedzieć.
   Matka przytuliła mnie mocno i zbeształa za bezmyślność. Nie słuchałam jednak co mówiła. Za bardzo byłam skupiona na planie, którego jakimś dziwnym trafem nie mogłam wymyślić.  Zostałam zaprowadzona wraz z innymi kobietami i dziećmi na tyły wioski. W bezpieczne miejsce, tak mówili.
   Minęło pół dnia. Nieustanne wybuchy i wstrząsy powodowały większy niepokój. Ja głupia dopiero teraz zauważyłam nieobecność mojej matki. Wołałam, krzyczałam, pytałam. Nie ma jej. Przestraszyłam się nie na żarty. Ruszyłam biegiem w kierunku głównej bramy wioski. Próbowali mnie zatrzymać, ale jakoś udało mi się wyślizgnąć.  Wpadłam między walczących. Ona gdzieś tu jest, wiem to. Tata. Musi być z nim.  Wyłapałam go wzrokiem, a chwilę później zauważyłam ją.  Przepychała się między innymi, ale jeden z mężczyzn wyciągnął miecz i ruszył za nią. Nie widziała go, była zbyt zajęta przepychaniem. Zrozpaczona rozejrzałam się wokół.. Spojrzeniem natrafiłam na Minato, który również patrzył w moja stronę i był nad wyraz zdziwiony.  Westchnęłam głośno. " Nie zdążę!"
- Mamo !!! - mój zrozpaczony głos rozniósł się wśród walczących.
   Mężczyźni stanęli zdziwieni i w tym samym momencie ciało mojej matki padło na ziemię. Rzuciłam, się w jej kierunku z łzami w oczach. Zdezorientowani shinobi schodzili mi z drogi. Upadłam na kolana i chwyciłam jej ciało w ramiona. Żyła, jeszcze. Straciła dużą ilość krwi.  Ojciec już był koło mnie.
- Mamo - -ledwo to wypowiedziałam.
   W gardle wyczułam wielką gulę, łzy zalały mi twarz.  Ona jedynie uśmiechnęła się słabo. Położyła mi dłoń na policzku:
- Zawsze byłam z ciebie dumna. Żyj tak, żeby niczego nie żałować -  wymruczała to cicho. - Opiekuj się dobrze naszą córką, kochanie.
    Po tych słowach ostatni raz wypuściła powietrze z płuc. Niemożliwe. To nie dzieje się na prawdę.
- Mamo... - wydukałam potrząsając jej ciałem. - Mamo, otwórz oczy, to nie jest zabawne. Obudź się.... Ma... Nie rób mi tego... Mamo...
    Już do końca nie wiem co mówiłam. Kiedy zaczęłam krzyczeć ojciec przytulił mnie do siebie. Kołysał nas delikatnie w przód i tył oraz szeptał ciche słówka do ucha. Nie mogłam przestać płakać. Nie byłam wstanie tego pojąć. Straciłam matkę.
    Odsunęłam się delikatnie od taty i wstałam. Nie zwracając uwagi na rozmazany makijaż od łez, rozejrzałam się wśród zebranych. Nie ma go tu. Tego mężczyzny.
- Hokage ! - krzyknął ojciec. - Jak mogłeś...
- Przykro mi z powodu twojej straty, jednak mylisz się. Nie zrobił to żaden z moich shinobi.
- Więc kto? Może jeszcze powiesz, że ja ją zabiłem ?!
- Uspokój się. Nie atakujemy kobiet i dzieci, a ty wiesz o tym najlepiej.
- Jak mi ...
- To nie oni - szepnęłam cicho. - To ktoś inny. Ktoś obcy.
- O czym ty mówisz, Kushina. Kto to był?
- Nie wiem, ale zamierzam się dowiedzieć.
    Ruszyłam powoli w kierunku lasu, kiedy usłyszałam za sobą głos:
- Całkiem spostrzegawcza ta twoja córeczka.
     Mężczyzna stał między mną a ojcem i shinobi Konohy.  Był niezwykle wysoki i dobrze zbudowany. Nie miał  żadnej opaski ze znakiem wioski. To on.
- Ty... - warknął ojciec. - Jak śmiałeś zabić moją żonę!
- Normalnie. Nie martw się, niedługo ja spotkasz, o i zabierzesz ze sobą córeczkę.
     Ruszył w kierunku taty. Odbiłam się delikatnie od ziemi. W sekundę byłam po jego prawej stronie i z całej siły uderzyłam go pięścią w twarz. Nie powiem, że nie, odleciał na kilkanaście metrów, przebijając przy tym chyba pięć drzew.
- Zabiję - krzyknęłam spoglądając na ślad, który pozostawił.
      Nie przemyślałam tego. Wszyscy się na mnie gapili. Za późno na to. Zrzuciłam buty i zajęłam odpowiednią pozycję. Gdy tylko znalazł się w zasięgu mojego wzroku ruszyłam na niego z pełną mocą. Jestem niezwykle wkurzona. Złapałam go za koszulkę i kopnęłam w brzuch, wykręciłam mu rękę i przywaliłam z główki, a potem rzuciłam go na środek pola, obok ojca.  Skoczyłam do góry i robiąc piękne salto wbiłam go w ziemię.
- Nigdy więcej nie waż  się grozić mojej rodzinie.
      Teraz to będę miała przechlapane. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam powolnym krokiem. Usiadłam koło mamy i zamknęłam jej oczy.
- Postaram się, mamo.




Notka tworzona przy : http://www.youtube.com/watch?v=cWVaAKBJxfw
Yuu...

poniedziałek, 26 maja 2014

15.

Dni mijały mi na porządkach, gotowaniu i rozmowach ( przy herbatce z Rin ). Nie wiedząc 
czemu, Minato zaczął dziwnie się zachowywać. Często wychodził z domu, rzadko ze mną rozmawiał, miałam wręcz wrażenie, ze mnie unika. Dzisiaj znowu wyszedł zanim wstałam. Wrócił dopiero po zachodzie słońca. Siedziałam w kuchni, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Miałam właśnie zalaną herbatę, więc trzymając ją ostrożnie wyszłam na korytarz, żeby mu ją dać. Wyglądał... strasznie. Jego włosy były w nieładzie, oczy miał mocno podkrążone, cienie były prawie czarne, ubranie było mocno pomięte. Na jego twarzy wypisane było wyraźne zmęczenie. Stanęłam w drzwiach z wyciągniętą w jego kierunku ręką z herbatą. Spojrzał na mnie ukradkiem i poszedł do pokoju. Byłam zdziwiona. Pierwszy raz widzę go w takim stanie. Powolnym krokiem weszłam po schodach, zapukałam do drzwi, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Delikatnie nacisnęłam klamkę i zajrzałam. Leżał na łóżku, chyba zasnął. Szybki jest. Weszłam w głąb pokoju. Kubek postawiłam na szafce. Usiadłam na krawędzi łóżka i mu się przyjrzałam. Co go tak mocno zmęczyło. Usta miał lekko rozchylone, ręce rozrzucone luźno po bokach, a jego twarz wygięta była w dziwnym grymasie. Nie mogłam stwierdzić co takiego oznacza. Przejechałam dłonią po jego czole, na co jego twarz przybrała wyrazu ulgi. Uśmiechnęłam się lekko i przykryłam go kołdrą. Wyszłam zostawiając uchylone drzwi. Wzięłam szybki prysznic i sama poszłam spać. Zanim jeszcze odpłynęłam spojrzałam za okno. Niebo przeszyła wielka błyskawica.
Obudziło mnie mocne szarpnięcie. Nieprzytomna spojrzała na ojca, który krzyknął:
- Pakuj się.
Tyle go widziałam. Zwlekłam się jednak z łóżka i stojąc przed szafą, pakowałam ubrania do torby. Pogoda była okropna. Straszna ulewa idealnie pasowała do groźnej burzy. Spokojnie mogłam stwierdzić, ze idealnie przypomina moje samopoczucie. Szybko ubrałam sukienkę i płaskie byty. Włosy związałam w wysokiego koka.
Zeszłam powoli ze schodów, nie chciałam się przewrócić. W salonie był Hokage i Minato. Przy samych drzwiach stał mój ojciec, który złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął do wyjścia. Krzyknęłam zdziwiona. Spojrzałam na Minato, ale ten nawet na mnie nie patrzał. To był ostatni moment, w którym go widziałam.

Szliśmy już chyba drug dzień. Ojciec nadal się do mnie nie odezwał. Nikt z ochroniarzy również nie zamienił ze mną choćby jednego zdania. Czułam się w pewien sposób rozdarta. Mogłam spokojnie stwierdzić, że pokochałam Minato, więc dlaczego? Wytrzymałam jeszcze kilka dni. Kiedy dotarliśmy już do domu, mama rzuciła się na mnie cała zapłakana. 
- Kochanie, nic ci nie jest - krzyknęła przytulając mnie do piersi.
- Oczywiście, ze nic mi nie jest - odparłam lekko zdegustowana.
Nic więcej nie powiedziała. Nie było mnie w wiosce już długi czas, ale w oczy rzuciła mi się większa ochrona przy bramach i patrole na ulicach. Coś się święci. 
W pokoju usiadłam na łóżku i przetarłam twarz dłonią. Nie wytrzymam. Wybiegłam na ulicę, a stamtąd do budynku przywódcy wioski. Przed drzwiami poprawiłam sukienkę ( przebrałam się zaraz po powrocie )  i włosy. Zapukałam i weszłam za pozwoleniem. Nawet nie podniósł na mnie wzroku. Poczekałam cierpliwie, aż skończy pisać jakiś dokument i łaskawie spojrzy na mnie. 
- O co chodzi, córko ? - zapytał z powagą. Powiało chłodem.
- Dlaczego ściągnąłeś mnie z powrotem. W dodatku osobiście? - nie uniosłam się, jednak pytanie było nad wyraz zimne.
Zbliża się wojna - odpowiedź szybka i zwięzła.
Przecież w Konaha byłabym bezpieczna.... - serce zabiło mi szybciej. - Chyba nie chcesz powiedzieć...
- Sytuacja się skomplikowała - potarł oczy. Z daleka było widać, ze jest zmęczony.
- Zaraz. Mówisz, ze nie potrzebnie zmuszałeś mnie do ślubu, a kiedy polubiłam mojego przyszłego męża, zabrałeś mnie z powrotem do domu - krzyknęłam podirytowana.
- Polubiłaś? - zapytał mocno zdziwiony.
- Tak ! Co w tym złego, w końcu miał być moim mężem.
- Ale już nie będzie - podszedł do mnie. - Przepraszam, ze cię do tego zmuszałem. 
Przytulił mnie mocno po ojcowsku. Dawno tego nie czułam. Schowałam twarz w jego koszuli. Delikatnie pogłaskał mnie po włosach i ucałował w czoło.
- Kochanie, wracaj do domu.


- Jak chce to potrafi być kochany - mruknęłam do siebie.
Leżałam na łóżku z Shiro ( zmieniłam imię z Shadow, pamięta ja ktoś jeszcze ?) .  Wojna z Konohą. Dlaczego? Pokochałam tą wioskę jak własną. Ludzie byli życzliwi, poznałam koleżanki Rin i Mikoto, miałam tam ... Kogo? Kim tak właściwie jest dla mnie Minato? Spojrzałam za okno. Niebo było zachmurzone. 
- Nie martw się, dzieciaku - mruknęła Shiro. - Będzie dobrze.
Przytuliłam ją do siebie, schowałam twarz w jej karku.  Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.  Stałam z Minato na łące pełnej kwiatów. Przytulał mnie do siebie i szeptał coś do ucha. Nagle zaczął się oddalać. Chciałam krzyknąć, ale głos utknął mi w krtani. Zalałam się łzami i wyciągnęłam rękę. 
- Nie! Nie zostawiaj mnie! - usiadłam na łóżku. 
Ojciec z matką pochylali się nade mną.   Łzy kapały pi z brody, a oddech był mocno szarpany, jakby ktoś nie pozwalał mi oddychać.  Mama przytuliła mnie do siebie. Nadal byłam przymulona i powtarzałam w kółko:
- Minato...
- Skrzywdził cię? - pytanie padło z ust ojca.
- Co? Nie ! Oczywiście, że nie. Dbał o mnie - dlaczego ja to mówię.
- Córeczko, wiesz, że możesz nam o wszystkim powiedzieć - powiedziała mama. 
- Minato mnie nie skrzywdził - odparłam z nutką kończącą ten temat.
Tata pocałował mnie w głowę, a mama zakryła szczelnie kołdrą. Czasem potrafili być dokuczliwi, ale kochałam ich. 
Nie mogłam zasnąć. Słyszałam jak Shiro coś nuci. Nie pytała o nic. Potrafiła mnie zrozumieć jak mało kto.  Wpatrywała się tępo w sufit. Próbowała odtworzyć w głowie słowa, które szeptał mi do ucha.  Mocno odbija ni się po głowie "przepraszam" , jednak nie rozumiem dlaczego.  
Mijały tygodnie, aż w końcu zebrało się tego półtora roku. Nie widziałam go 19 miesięcy.  Miałam już ponad osiemnaście lat, a moi rodzice, o dziwo, nie nakłaniali mnie do ślubu.  Uśmiechałam się i śmiałam, ale babka i tak mówiła, że moje serce płacze, cokolwiek ma  na myśli.  Powiedziała to pierwszego dnia po moim powrocie i nadal się przy tym upierała. Na te słowa ojciec zacisnął mocniej usta, a mama zaśmiała się nerwowo, ale nic nie powiedzieli. 
Przechodziłam ulicą, kiedy usłyszałam głośny krzyk.  Pobiegłam w kierunku północnej bramy wioski. Zebrał się tam niezły tłum shinobi. Przepchnęłam się na sam początek. 
Na pierwszy rzut, nie wiedziałam co się dzieje. Ludzie panikowali, słychać było krzyki. Dopiero później dostrzegłam wielki tłum stojący na przeciwko naszej wioski. Tłum, ich było tysiące.  Nagle w głowie rozbrzmiały mi słowa ojca: " Zbliża się wojna". 
Konoha.
Zamurowało mnie.  Tylko nie to. Błagam. Tylko nie teraz.
I wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. 





Koniec........ Buahahaha.......... Szczerze... jestem zła sama na siebie. O ile tak mozna.
Yuu...


wtorek, 20 maja 2014

Yo.

Przepraszam. Nie mam pojęcia o czym mam dalej pisać. Już kilkanaście razy brałam sie za kolejną notkę, ale mam zupełną pustkę w głowie.
Nie zawieszam jednak bloga.  Postaram się kontynuować. Nie mogę jednak dokładnie powiedzieć kiedy pojawi się kolejna notka.
Dziękuję wam za wsparcie oraz za to, że czytacie to wszystko i czekacie. Dodajecie mi motywacji.

Yuu...

piątek, 31 stycznia 2014

14.

Minęły już dwa dni odkąd wyruszył na misję. Czułam się osamotniona w tym domu. Nawet mimo tego, że codziennie spotykałam się z Mikoto, wieczorami byłam sama. Było tu tak cicho i pusto. Nie miałam pojęcia co mam z sobą zrobić. Sprzątałam, robiłam pranie, chodziłam na zakupy. Trzeciego dnia postanowiłam przejść się do Hokage, aby zapytać o Minato. Stojąc przed drzwiami jego gabinetu, zaczęłam się niepokoić. Przed oczami stanęłam mi ostatnia scenka, której Kage był świadkiem.  Boje się, że poruszy ten temat, ale również martwię się o mojego przyszłego męża.  Już miałam zapukać do drzwi, kiedy usłyszałam podniesione głosy.
- Jak to zaginęli?! - krzyk Hokage rozniósł się echem po korytarzu.
- Hokage-sama, spokojnie. Nasi najlepsi ludzie już ich szukają - inny męski głos, najprawdopodobniej członka ANBU.
- Jak mam być spokojny. Przecież to niemożliwe. Minato jest kapitanem, nie dałby się tak łatwo podejść, a ty mi mówisz, że on i jego drużyna zaginęli?!
"Minato" Jego imię rozbrzmiało w mojej głowie. "Zaginął". Szok sparaliżował moje ciało. Trzeba coś zrobić.  Jakoś pomóc, ale nie zostawić ich samych. Obróciłam się na pięcie i pospiesznym krokiem przemierzyłam schody. Coś zrobić. Tylko to zdanie brzmiało w mojej głowie. Ale co? Nad tym zastanowię się później.
Wpadłam do mieszkania i od razy pognałam w stronę swojego pokoju. Jeżeli mam im jakoś pomóc muszę się sprężyć, ale też zrobić coś, aby nikt mnie nie rozpoznał. No i tu pojawia się kolejny problem.  Stałam przed szafą z rękoma założonymi na piersi. Po jakiejś chwili uśmiechnęłam się podle i wzięłam za przebieranie. Stanęłam przed lustrem. Biała bluzka na długi rękaw z przeplataną srebrną nitką, na to tego samego koloru gorset z połyskującymi koralikami, spodnie podobne do bluzki i wiązane bytu do kolan, oczywiście białe. Pięknie wyglądałam, teraz tylko włosy.   Odkręciłam wodę w kranie i użyłam chakry.  Krople delikatnie osiadły mi na kosmykach, a potem je zamroziłam.   Efekt zdumiewający. Wyglądało to tak jakbym przefarbowała włosy.  Delikatne, lekko kręcone, powiewające przy każdym ruchu, a mimo to zamrożone.  Białe.  Związałam je w  luźny warkocz. Do tego na twarz założyłam maskę, która wokół prawego oka miała narysowany zloty kwiat, a mimo to wyglądała na posrebrzaną.  Delikatne rękawiczki wsunęłam na dłonie, a broń spakowałam do kabury.  Zamknęłam za sobą drzwi i schowałam się w pierwszym lepszym cieniu.   Bez żadnego problemu wydostałam się poza mury wioski.  Wyczuwałam chakrę Minato.  Chociaż słabo, ale zawsze dodawało mi to nadziei. Wiedziałam że żyje.  Przyspieszyłam, przeskakując nad niewielką polanką. Byli bardzo daleko. Zanim tam dotrę może minąć nawet cały dzień, ta, chociaż już było coś około dziewiętnastej.  Nie zamierzam się zatrzymywać, powinnam dać sobie rade. Najwyżej zrobię sobie przerwę gdy będę bliżej, ale nie w nocy.
Tak jak myślałam.  Słońce już dawno widniało na niebie, a ja nadal biegłam.  Została mi jeszcze gdzieś tak mila, więc postanowiłam się zatrzymać. Na moje szczęście trafiłam na dziko rosnącą jabłoń.  Nie pomyślałam, żeby zabrać ze sobą jakieś jedzenie, dlatego było to dla mnie  jak boska łaska. Najadłam się do syta słodkimi owocami i z powrotem założyłam maskę.  Chwyciłam po trzy kunie w każdą dłoń i ruszyłam. Starałam się nie wydawać żadnego dźwięku i ukryć swoją chakrę, co nie było łatwe, bo musiałam podtrzymywać lód na włosach. Skradłam się na gałąź drzewa, skrywając się za jego bujną koroną. Jeden, dwa… pięć. O ile nie ma więcej w lesie. Dopiero teraz dostrzegłam Minato. Siedział związany pod jednym z drzew i rozglądał się wokół, za pewne rozmyślając nad planem ucieczki. Obok niego leżało dwóch chłopców. Super, Hokage wysyła na misje trzynastoletnie dzieci. No, okej. Wiem, że w tym wieku wykonują różne zadania, no ale ludzie, baz przesady. Było do przewidzenia, że to będzie trudne. Dobra, koniec rozmyślań, trzeba działać. Cała trójka była przytomna i lekko ranna, więc było to mi na rękę. Przyjrzałam się piątce mężczyzn. Szczerze, wyglądają strasznie. Wzięłam głęboki wdech i delikatnie przesunęłam się w kierunku drużyny z Konohy. Zeskoczyłam za konar i od razy zdjęłam jednego z nich. Bez problemu podcięłam mu gardło i bezszelestnie przeciągnęłam za krzaki. Reszta nawet tego nie zauważyła. No, nie licząc Minato i dzieciaków.  Podeszłam do kolejnego i zrobiłam to samo. Teraz jednak trójka zauważyła nieobecność tych dwóch.  Zrezygnowałam z walki, bo i tak wiem, że sama sobie nie poradzę. Przysunęli się w stronę Minato i rozglądali dookoła, ale i tak udało mi się podejść do jego pleców.  Położyłam mu delikatnie dłoń na ramieniu, a on wyprostował się, dzięki czemu mogłam się bez problemu za nim schować.  Przecięłam jego liny i dałam mu kunia, którym rozciął więzy chłopców.  Każdemu z nich wręczyłam broń i wycofałam się za drzewo.  Przebiegłam na drugą stronę, robiąc przy tym szumu. Mężczyźni wyciągnęli broń i szykowali się do ataku. Wyszłam powolutku na polankę patrząc na ich zdziwienie.
- Kobieta- mruknął jeden z nich.
Uśmiechnęłam się pod maską i ruszyłam.  Uchyliłam się przed ciosem i z cała siłą kopnęłam przeciwnika w brzuch. Uderzył w drzewo wypluwając krew. Drugi, który próbował mnie zaatakować, został powstrzymany przez Minato, który jednym ciosem powalił go na ziemię. Trzecim zajęli się chłopcy. Tylko ten, którego uderzyłam, był jeszcze w miarę świadomy.  Uderzyłam go w żołądek, naruszając przy okazji wątrobę. Jego twarz była wykrzywiona w bólu, a broda umazana krwią.  Przenosił spojrzenie ze mnie na Minato, który natomiast przyglądał mi się przez przymrużone oczy.  Rozpoznał mnie. Z głośnym westchnięciem wzruszyłam ramionami, na co on pokręcił głową, ale na szczęście nic nie powiedział.  Podszedł do mężczyzny i związał mu ręce. Kiedy go podniósł, ten wypluł z ust sporą ilość krwi i jęknął z bólu.
- Wykrwawi się zanim doprowadzimy go do wioski – powiedział przyglądając się klęczącemu.
Podeszłam niepewnie do niego i przyłożyłam mu dłoń do brzucha.  Ten jęknął coś i próbował się ode mnie odsunąć, przez co przeszyła go tylko kolejna fala bólu. Po tym zastygł w miejscu i pozwolił mi wyleczyć ranę.  Wstałam i spojrzałam na mojego przyszłego męża. Był poważny i spięty. Dokładnie ilustrował każdy mój ruch.  Trochę dziwnie się czułam. To spojrzenie nie należało do tych, które już poznałam.
- Ano – usłyszałam za plecami. – Kim ty jesteś?
Spojrzałam na czarnowłosego chłopca, który przyglądał mi się z zainteresowaniem. Podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na głowie, przy okazji lecząc jego rany, tak samo zrobiłam drugiemu.
- Przyjacielem.
Wróciłam do Minato położyłam dłoń na jego pierś, w miejscu gdzie czułam silne bicie serca. Nie miał żadnej rany, ale sama dodałam sobie tym otuchy.  To małe zbliżenie pozwoliło mi się uspokoić.  Ruszyłam w kierunku lasu, przeciwnym do wioski. Może Minato wiedział kim jestem, ale chłopcy i ten facet, nie, więc nie chciałam ryzykować.  Czułam na plecach ciężkie spojrzenie błękitnych tęczówek.  Mimo, że starłam się to ignorować, wcale nie było łatwo.


Dotarłam do wioski nocą, znacznie szybciej niż oni. Wzięłam szybki prysznic i walnęłam się do łóżka.  Mam przewalone. Jestem tego pewna.  Rany, co ja teraz zrobię. Działałam instynktownie. Kiedy usłyszałam, ze ma kłopoty bez zastanowienia chciałam mu pomóc, a  teraz chował się ze strachu pod kołdrą. On mnie chyba zabije. Wyda mój sekret i będę skończona.  Spokojnie. Musze spać, rano pomyślę. Teraz tylko spać.

Zanim otworzyłam oczy, poczułam na nadgarstkach mocne zatrzaski w postaci męskich dłoni.  Ciepły oddech owiał moją twarz, a serce samoistnie przyspieszyło. Spojrzałam w przymrużone, błękitne oczy.  Nie odezwałam się, nie zrobiłam żadnego ruchu.  Leżałam i czekałam na jego reakcję.  Po jakimś czasie westchnął głośno i oparł czoło o moje.
- Głupia jesteś – mruknął.
Nie odezwałam się, nie mogłam.
- Dlaczego? – zapytał.
- Przepraszam – wyjąkałam, czując jak łzy napływają mi do oczu.
- Nie chce przeprosin. Chce wiedzieć, dlaczego.
- Nie wiem – pokręciłam głową pozwalając by pierwsza kropla spłynęła po moim policzku.
- Kushina – podniósł głos.
 - Nie wiem – wyszeptałam zalewając się łzami.
Napięłam wszystkie mięśnie i zamknęłam oczy.  Pociągnęłam nosem, kiedy usłyszałam kolejne westchnięcie.  Poczułam ciepłe usta na policzku.  Kiedy otworzyłam oczy, przetarł mi twarz dłońmi.
- Przepraszam – wyszeptał uśmiechając się delikatnie.
- Bałam się – szepnęłam. – Czułam że coś jest nie tak, a kiedy usłyszałam, że masz kłopoty… - pociągnęłam nosem. – Po prostu działałam. Nie mogłam siedzieć z myślą, ze mogę już cię więcej nie zobaczyć…
Przerwał mi kładąc palec na ustach.  Nie spojrzałam mu w oczy. Mówiłam prawdę, ale nawet wtedy czułam się niepewnie, zwłaszcza, że przypomniało mi się, co się stało kilka dni temu w łazience.  Poczułam jak policzki powoli stają się  ciepłe. Trzeba coś wymyślić zanim to zauważy.  No cóż, ja i moja szybkość. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, usłyszałam głośny i radosny śmiech.
- Nie mogę się na ciebie gniewać kiedy się rumienisz - wyszeptał mi do ucha. - Jesteś zbyt urocza. 
Poczerwieniałam jeszcze bardziej. On chyba lubi się nade mną znęcać, bo nawet nie wie, jak w tym  momencie serce mi wali. Jest zdecydowanie za blisko, nie mogę zebrać myśli. Oj, Minato, za co ty mnie tak każesz? Nie wytrzymam. 
Usta, które delikatnie pieszczą moje. Dłonie, które gładzą ciało. Ciepło, które wydobywa się z każdego jego ruchu. 
Odchyliłam lekko głowę, kiedy zjechał gorącymi pocałunkami na moją szyję.  Westchnęłam głęboko. Starałam się myśleć jakoś racjonalnie, ale nie mogłam się w żaden sposób skupić.  Skutecznie mnie rozpraszał. Jakaś cicha iskierka rozsądku kazała mi przestać, ale serce i ciało nie chciało słuchać. Ciągnął mnie na swoją stronę, pogłębiając rozsądek gdzieś, gdzie ie mogłam już go usłyszeć. Poddałam się.
Jego dłonie wsunęły się pod moją koszulkę gładząc skórę brzucha, a język przesunął się po nowo zrobionej malince. Dłonie zanurzyłam w jego złocistej czuprynie. Raz jeszcze zatopił się w pocałunku. Przyciągnęłam go bliżej siebie, ale sprytnie mi się wykręcił. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie z uśmiechem, ale nie udało mu się ukryć pożądania, które aż jaśniało w jego oczach.  Poszłam w jego ślady. 
- Co powiesz na mały sparing? - zapytał.
- Chętnie, ale innym razem - mruknęłam. - Musisz odpocząć. 
- Nie, nie muszę.
- Owszem musisz.
Wstałam i zdecydowanie pchnęłam go na łóżko.  Złapał mnie za nadgarstek, przez co wylądowałam siedząc na nim okrakiem. 
- Odpoczywanie samemu, stało się przereklamowane.


 Yuu...

wtorek, 24 grudnia 2013

13.

Czekałam bardzo długo. Nie wracał. Byłam coraz bardziej śpiąca, więc postanowiłam wziąć prysznic. Kiedy napuściłam wody do wanny, usłyszałam trzask drzwi. Nim wyszłam z łazienki zderzyłam się z czymś twardym. Minato zrobił kilka kroków do przodu przez co musiałam cofnąć się do pomieszczenia.  Cały czas milczał. Nagle chwycił za rąbek mojej koszulki i zdjął mi ją przez głowę.  Przerażona podniosłam na niego głowę. Jego oczy nic nie wyrażały. Były puste. Nachylił się nade mną i rozplątał mi włosy. Przeczesał je palcami. Drugą dłonią rozpiął mi spodnie. Bez większego problemu je ze mnie zdjął. Zrobił kilka kolejnych kroków, cofałam się tak długo dopóki nie natrafiłam na wannę. Czułam, ze nic złego mi nie zrobi, a mimo to, bałam się.
- Minato - szepnęłam łamiącym się głosem.
Nie wiedziałam co mam robić, zbierało mi się na płacz. On tylko pocałował mnie delikatnie w czoło i położył palec na ustach.  Rozpiął mój stanik, którego ramiączka delikatnie zjechały po moich rękach. Wciągnęłam głęboko powietrze kiedy część bielizny spadła na podłogę. Zarumieniona spuściłam wzrok.  Minato przytulił mnie do siebie delikatnie, a kiedy się odsunął nie maiłam majtek.  Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej. Naparł na mnie delikatnie, przez co musiałam się cofnąć.  Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, poślizgnęłam się i upadłam do wanny pełnej wody. Zanim uderzyłam o powierzchnię, złapał mnie za rękę i spowolnił upadek. Zaskoczona wynurzyłam głowę i spojrzałam na jego roześmianą twarz. Pierwszy raz dzisiaj widzę u niego taki uśmiech. Był taki beztroski, pełny ciepła i ... nie wiem jak mam to określić. Zarumieniłam się do granic możliwości. Nie wiem jak mam zareagować, co się z nim dzieje?! Czego mogę się po nim dziś spodziewać? Odwrócił się na pięcie, ale coś mu niezbyt wyszło. Poślizgnął się na kałuży, która powstała w wyniku mojego pluśnięcia do wanny, starał się złapać równowagę lecz nie bardzo mu to wychodziło. Zachwiał się do przodu, by po chwili wygiąć się do tyłu i wpaść prosto do wanny.  Podczas spadanie wygiął się tak, że jego twarz znajdowała się dokładnie na przeciw mojej. Nie dość że byłam przerażona jego zachowaniem, to teraz jeszcze bliskością. Patrzył na mnie na wpół zdziwionym na wpół rozbawionym wzrokiem. Przez pewien moment w ogóle nie wiedziałam co się dzieje. Kiedy lekko się podniósł woda zafalowała i wylała się bokami. Ręce oparł po oby stronach mojej szyi i dalej się we mnie wpatrywał.  Przekręcił lekko głowę w bok.
- Umiesz panować nad wodą? - zapytał ni z tego ni z owego.
Niepewnie skinęłam głową.
- Pokarz.
Delikatnie poruszyłam palcami pod wodą, kiedy na tafli ukazała się piękna róża.  Minato delikatnie przesunął po niej palcami  i ją zamroził. Uśmiechnął się szeroko trzymając w dłoni lodowy kwiat.
- Jesteś zły?-  mruknęłam i spuściłam wzrok.
- Hmm... Na co? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Szczerze trochę mnie tym dobił, bo myślałam, że odpowie coś.. no coś.... No takie coś.....
- No, na mnie...
Przekręcił głowę i zmarszczył brwi.
- A za co?
- Rany, ale z tobą się ciężko gada - warknęłam.
Zanim zdałam sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziałam, usłyszałam głośny śmiech.
- To ty tu klepiesz jakieś krótkie zdania i weź się człowieku domyślaj o co ci chodzi. Wyrażaj się jaśniej.
Patrzałam na niego zdziwiona, a on nic. Uśmiechał się jak głupi siedząc na mnie w przemoczonych ubraniach. Po jakiejś minucie nachylił się nade mną bardziej, tak, że stykaliśmy się nosami.
- Nie jestem zły. Może na wpół zdziwiony i na wpół szczęśliwy, ale nie zły. Dlaczego miałbym się niby złościć, za to, że moja przyszła żonka nie daje sobą pomiatać i  jest silną, mądrą i przepiękną kobietą? - odparł praktycznie jednym tchem.
Teraz to szczęka nieźle mi opadła.  Mogłam spodziewać się wszystkiego, ale jakoś nie tego. Jego błękitne oczy nie kłamały, nie potrafiły kłamać.
Uśmiechnął się szeroko. Przybliżył się JESZCZE bardziej i delikatnie musnął moje usta, po czym zerknął na mnie niepewnie, jakby czekając na moją reakcję. Nie zrobiłam nic, albo raczej nie byłam w stanie nic zrobić. A może jednak zrobiłam? Nawet nie wiem kiedy, delikatnie rozchyliłam wargi, dając mu jawne pozwolenie. Raz jeszcze delikatnie ucałował, a potem coraz mocniej. Starałam się nie zwracać uwagi,że coraz bardziej przywiera do mojego nagiego ciała T,T Jego usta były bajeczne, a to co robił z moim językiem.... uuuuu.....  Nie byłam w stanie powstrzymać głośnego jęku, wydobywającego się z głębi mojego gardła. Dłońmi niepewnie przejechałam po jego plecach, by po chwili wbić w nie paznokcie. Minato wygiął ciało i syknął znacząco, ale poczułam uśmiej na jego ustach. Sam zjechał dłońmi na moje plecy i lekko podciągnął mnie do góry. Zjechał pocałunkami na moją szyję, gdzie mnie ugryzł. Tym razem to ja syknęłam. Przez drżenie jego pleców mogłam zgadnąć,że się zaśmiał. Językiem przejechał po ugryzieniu, żeby potem powrócić do wcześniejszych czynności, a mnie.... coraz bardziej  się to podobało. Tak delikatnie całował moją szyję, tak delikatnie dotykał moje ciało.  Mam wrażenie, ze zaraz się rozpłynę. Gdy jego dłoń znalazła się na mojej piersi, jęknęłam i z całą pewnością się zarumieniłam. Pocałował mnie w usta tak nagle, że straciłam oddech.  Niezbyt mi się to spodobało, dlatego zaczęłam się kręcić. Po kilku próbach i wylaniu pewnej ilości wody z wanny, udało mi się przewrócić tak, ze to teraz ja siedziałam na Minato. Sądząc po jego minie, raczej mu się to nie spodobało, ale nic nie powiedział. Dłonią przejechałam po jego koszuli, która idealnie przywarła do jego ciała. Spuścił wzrok i spojrzał na moją rękę. Po chwili głębokiej zadumy złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Jego pocałunek był brutalny, ale niezwykle przyjemny. Oplotłam ręce wokół jego szyi i poddając się chwili, przywarłam do niego całego.  Chciałam go czuć, tak blisko jak to tylko możliwe. Nic nie poradzę, poddałam się mu. Nie mogłam myśleć. W głowie miałam mętlik, w sercu chaos, a samo ciało zachowywało się jakby zostało zaklęte.  Jedna dłoń w moich włosach, druga na pośladku, usta łapczywie domagające się większych przyjemności, łaknące bliskości.
Westchnęłam już chyba po raz setny. Sprawiał mi niezwykłą przyjemność i dobrze o tym wiedział. Zaczął mnie od siebie uzależniać. Mimo, że był tak blisko, chciałam więcej, bardziej, mocniej... Jego mokrą koszulę rzuciłam jak nic niewartą szmatę na podłogę. Nawet nie zwrócił na to uwagi. Przyciągnął mnie bliżej, bliżej... Nawet  jeśli między naszymi ciałami nie było luki, to nie wystarczało.  Nadal było za daleko. Uniosłam się do góry, a on raz jeszcze zaczął całować moją szyję, piersi, brzuch.  Delikatne impulsy przeszywały całe moje ciało.  Nachyliłam się i ucałowałam jego czuprynę. Podniósł na mnie wzrok. Jego oczy były jeszcze piękniejsze. Zastanawiam się czy to  przez żądzę w nich widniejącą czy przez sam urok. Uśmiechnął się w ten swój słodki sposób. Odpowiedziałam mu tym samym, przejeżdżając  dłonią po jego policzku. Nachyliłam się z chęcią rozpoczęcia następnych przyjemnych chwil, kiedy od strony wejścia do łazienki rozbrzmiało głośne chrząknięcie.  Na wpół nieprzytomnym wzrokiem spojrzałam w tamtym kierunku. Hokage i Jiraya. Stoją. Gapią się. Chwila, trwa łączenie faktów.  Hokage spuszcza wzrok gdzieś w kąt pomieszczenia, a Jiraya drapie się po głowie z szerokim uśmiechem. Jeszcze moment.
Szeroko otworzyłam oczy, a z moich ust wydobył się głośny krzyk. Zasłoniłam się dłońmi i skuliłam na nogach Minato. Ten westchnął głośno i delikatnie mnie z siebie zsuwając, wstał. Mimo, że woda  strasznie z niego spływała, okrył mnie ręcznikiem, a sam skierował się do wyjścia.  Kiedy cała trójka opuściła łazienkę, cała zalałam się rumieńcem. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, co tak właściwie się stało. Po prostu nie mogę w to uwierzyć.  Zrobiłam coś takiego. Chyba nigdy więcej nie spojrzę mu w oczy.
Spałam w wannie, szczelnie zakryta ręcznikiem, rozglądałam się po pomieszczeniu. Wszędzie była woda. Podłoga wręcz pływała.  Jak na razie nie miałam sił, by to sprzątać, więc jedynie zatrzasnęłam za sobą drzwi. Łazienka nieczynna nie wiem do kiedy.  Jedyne o czym teraz myślałam to ubrania i łóżko. Z tym pierwszym nie miałam problemy, ale drugie to inna bajka. Kręcę się i wiercę,. ale bij zabij nie zasnę. Wszystko dzieje się w mojej głowie bez przerwy. Każdy detal, drobny ruch, wszystko.  Leże na boku z kołdrą przy nosie. Starałam się ukryć rumieńce nawet przed ciemnością.  Kiedy usłyszałam skrzypnięcie drzwi szeroko otworzyłam oczy.  Poczułam jak za moimi plecami ugina się materac, jak jego ciepła dłoń odgarnia kosmyki włosów z powiek. Jak zwykły tchórz udawałam, że śpię. Nie mogłam na niego patrzeć, bałam się.  Ucałował mnie w skroń po czym oparł na niej czoło.  Jego oddech ogrzewał mój policzek. Poczułam się bezpiecznie, spokojnie. Tym razem zasnęłam.



Jest taka piękna kiedy śpi. Co ja bredzę, ona zawsze jest piękna. Chociaż dziś szczególniej.  Sam do końca nie pojmuję co się stało, ale nie narzekam. Było wspaniale. Czuć jej ciało tak blisko. Nie mogłem nad sobą zapanować. Choć rozum kazał mi przestać, nie umiałem. Tak bardzo jej pragnąłem.  Hokage świetnie stwierdził, że się do siebie zbliżyliśmy. A Jiraya. Szkoda wspominać.
Wiem, że się wstydzi. Ma zakrytą połowę twarzy. Pogłaskałem jej policzek i złożyłem na nim delikatny pocałunek. Miałem zamiar odejść, ale jej ledwo słyszalne, ciche "zostań" podziałało na mnie jak komenda. Wsunąłem się powoli pod kołdrę i objąłem ją ramieniem. Skuliła się bardziej i westchnęła.  Nasza przyszłość zapowiada się interesująco. Jest w stanie korzystać z chakry, oraz pobudza wszystkie moje zmysły, nawet nieświadomie. Kiedy zobaczyłem ją w drzwiach łazienki, nie mogłem z tego nie skorzystać. Wyglądała jak małe, przerażone zwierzątko zamknięte w wielkiej klatce, i całe dla mnie. Coś we mnie pękło i się potoczyło. Szczerze nie sądziłem, ze mi na to pozwoli. Jestem wielkim szczęściarzem, że będzie moją żoną. Minęło dopiero kilka dni od jej przybycia, a ja już nie wyobrażam sobie życia bez tej małej istotki.  Dzięki niej wszystko zaczyna się zmieniać. Na lepsze.


Dziwnym trafem, wcześnie się obudziłam. Chociaż dziwniejsze było to, że Minato przytulał mnie do siebie przez sen, albo samo to, że spał obok mnie. Dlaczego? Coś mnie ominęło? Zresztą nie ważne. Dobrze mi się przy nim spało. Mogłabym tak cały dzień, gdyby nie sprzątanie po wczorajszej kąpieli.  Wysunęłam się spomiędzy jego rąk i stanęłam nad nim. Wyglądał uroczo. Usta miał lekko rozchylone, a złote kosmyki opadały mu na twarz. Z cichym westchnieniem odwróciłam od niego wzrok. Zasunęłam szczelniej zasłony i upewniając się, że śpi, przebrałam się w długie spodnie i koszulkę na ramiączkach. Cicho opuściła pokój i skierowałam swoje kroki w stronę łazienki. Sam jej widok mnie zniechęcił. Zeszłam do kuchni. Chwyciłam za bułkę i wróciłam. Moje bose stopy ślizgały się na kafelkach, ale jakoś udało mi się dojść do szafki nad zlewem. Związałam włosy w wysoki kok i zabrałam się do pracy.  Na początek chwyciłam za koszulę Minato  i mocno ją wycisnęłam. Wrzuciłam ja ko kosza stojącego przy drzwiach, a na podłodze rozłożyłam dużą szmatę. Od samego jej wyciskania strasznie rozbolały mnie ręce. Schodzi mi to o wiele dłużej niż się spodziewałam. Przez jakieś pół godziny oprzątnęłam połowę pomieszczenia.  Przerwałam na trochę i wytarłam czoło wierzchem dłoni. Napiłabym się czegoś.
- Proszę - usłyszałam, za sobą.
Minato stał uśmiechnięty z kubkiem herbaty w dłoni. Z wdzięcznością zabrałam od niego naczynie i napiłam się. Zapadła niezręczna cisza.I co teraz?
- Pomóc ci? - zapytał.
- Nie. Nie musisz  - uśmiechnęłam się w jego kierunku.
- Za to, na pewno zjadłabyś śniadanie, nie?
- Bardzo chętnie.
Zabrał ode mnie kubek i wyszedł. Wzięłam się za dalsze sprzątanie. Tym razem poszło mi trochę szybciej.  Złapałam za kosz i zeszłam po schodach. Skierowałam swoje kroki do tylnich drzwi. Szmatę oraz koszule Minato powiesiłam na sznurku przywiązanym do jednego z drzew i werandy. Wróciłam szybko do swojego pokoju, gdzie przebrałam spodnie na krótkie spodenki. Nie sądziłam, że będzie dziś taka ładna pogoda. Z uśmiechem zbiegłam do kuchnie, gdzie czekało na mnie śniadanko. Umierałam z głody, a kanapki tak pięknie i apetycznie wyglądały, że sama nie mogłam się powstrzymać. Zjedliśmy wszystko bez żadnej rozmowy.  Zaczęłam się trochę rozluźniać w jego obecności, zwłaszcza, ze nic nie wspominał o wczorajszym.  Pozmywałam i wyszłam za nim na werandę z tyłu domu. Spojrzał na mnie z uśmiechem, i mnie do siebie przyciągnął. Przytulił mnie tak mocno, że zabrakło mi tchu. Oplotłam go w pasie i uniosłam głowę, tak by spojrzeć w jego twarz. Pocałował mnie w czoło, a potem raz jeszcze przytulił.
- Będę musiał wyruszyć na kilkudniową misję - szepnął.
Drgnęłam delikatnie i zmarszczyłam brwi.
- Poradzisz sobie beze mnie, prawda? - zapytał.
- Myślałam, że jak mamy się lepiej poznać, to nie będziesz miał misji - powiedziałam spokojnie.
- Bo tak miało być, ale coś się stało i mnie potrzebują - mruknął mi wprost do ucha. - Przepraszam.
- Tylko uważaj na siebie i wróć cały - zaśmiałam się.
Spojrzał na mnie dziwnie, by po chwili złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.Mimo, że jego warki pieściły moje, cały czas czułam niepokój. Nie chciałam, żeby mnie zostawiał, ale co mogę poradzić jeśli go potrzebują. Tylko pytanie, czy ja również nie będę go potrzebowała?

~*~


Ohayo. Takim oto sposobem udało mi się napisać rozdział 13. Wiem, zajęło mi to wiele czasu, przepraszam za to.  Nic mi nie pasowało, ale na reszcie jestem nawet dumna z tej noci. Mam nadzieję, ze wam również sie spodoba, a teraz życzonka:

W tym dniu życzę wam spełnienia najskrytszych marzeń, radości, szczęścia i miłości oraz wielu, wielu prezentów. 

http://www.youtube.com/watch?v=0jV9bB-Q7JU



Zakochana / Yuu...

poniedziałek, 11 listopada 2013

12.

Siedzieliśmy tam długo rozmawiając i śmiejąc się. Minato stał mi się bardzo bliski. Słońce zaczęło powoli zachodzić, co dodało polance jeszcze większego uroku. Woda pobłyskiwała na pomarańczowo, kwiaty powoli się chowały, a my nadal leżeliśmy na trawie rozmawiając. Mogłam się przy nim rozluźnić i być sobą. Zapomniałam o wszystkich zasadach, które dyktował mi ojciec. Teraz to nie było ważne.
Leżeliśmy patrząc się w chmury.  Głowę podpartą miałam na ramieniu Minato. Dłonie mieliśmy splecione, położone między nami. Rozmowy praktycznie były bez sensu, ale dla śmiechu. Nic nawet nie jedliśmy, ale jakoś nie byłam głodna.
Minato wstał podając mi rękę. Przyjęłam z wdzięcznością jego pomoc. Czas się zbierać.  Trzymając się za ręce poszliśmy w kierunku wioski. Zaprowadził mnie do wielkiej restauracji.  Tam zjedliśmy kolację i przesiedzieliśmy jakieś 2 godziny.  Czas w jego towarzystwie bardzo szybko mi mijał. Praktycznie cały czas się uśmiechał, słuchał tego co mówię i nigdy nie wchodził mi w zdanie. Opowiadał mi różne historie z misji, które odbywał. Miałam dziwne wrażenie, że traktuje mnie jak równą sobie, co przeczy z zachowaniem innych mężczyzn. No, ale oczywiście moja intuicja może mi robić psikusa więc nie będę się w to tak zagłębiała. Poza tym, jest jedna sprawa, która zaczyna mnie coraz bardziej gnębić. Nie wiem do końca czy to prawda, ale chyba zaczynam się zakochiwać w Minato. I to coraz mocniej.
Wróciliśmy do domu około 21. Chciałam iść wziąć prysznic, ale kiedy znalazłam się w łazience zdałam sobie sprawę z tego, ze nie mogę rozpiąć sukienki. Wyginałam się przez jakieś 5 minut, a potem zrezygnowana poszłam szukać Minato. Siedział na łóżku w swoim pokoju. Gdy zapukałam do otwartych drzwi, od razu podniósł na mnie wzrok.
- Mam problem z zamkiem, mógłbyś? - zapytałam.
Uśmiechnął się tylko i wstał. Podeszłam do niego odwracając się, po czym odgarnęłam włosy.  Delikatnie rozpiął sukienkę. Zanim jednak puścił materiał nachylił się i pocałował mnie w kark. Po całym moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Nie ruszyłam się z miejsca, bo objął mnie w pasie i tym razem pocałowała w ramie.  Ciepło napełniło całe moje ciało.  Pod wpływem dotyku jego rąk i ust czułam dziwne prądy.  Odwrócił mnie delikatnie w swoją stronę. Oparł czoło o moje i patrzał mi w oczy. Czułam, ze się rumienię, kiedy dłońmi przejechał po moich nagich plecach.  Po chwili nachylił się bardziej i musnął moje usta.  Cały czas patrząc mi w oczy zaczął pogłębiać pocałunki. Nie wiem nawet dlaczego, ale mu na to pozwoliłam. Delikatnie rozchyliłam wargi, co Minato przyjął jako zaproszenie.  Jego ręce mocniej zacisnęły się na moim ciele, przez co przyciągnął mnie do siebie tak, że stykaliśmy się każdą częścią ciała.  Zamknęłam oczy i poddałam się jego dotykowi.  Nie wiem ile czasu tak staliśmy, miałam wrażenie, ze twa to bardzo długo.  W głowie zaczęło mi się kręcić, a w uszach zaszumiało.  Minato oderwał się ode mnie, a ja powoli otworzyłam oczy. Ręce miałam zaplecione na jego karku, nawet nie wiem kiedy to się stało.  Oddychał bardzo szybko i wpatrywał się w moje oczy.
- Kushina, ... ja... - w tym momencie w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek.
Minato zmarszczył brwi, puścił mnie i poszedł otworzyć.  Stałam tak w jego pokoju, nadal nie rozumiejąc co się właściwie stało. Czuję się tak, jakbym była pod wpływem jakiegoś narkotyku.  Potrząsnęłam głowa, kiedy Minato wpadł do pokoju. Wyglądał na zdenerwowanego.
- W wiosce pojawił się ktoś niebezpieczny - powiedział, pakując broń.- Kiedy wyjdę zamknij dom i pogaś światła. Na wszelki wypadek, weź to - podał mi pięknie zdobiony sztylet.
Stanął na parapecie otwartego okna i spojrzał na mnie.
- Drzwi zamknąłem. Zrób to co ci mówiłem i nigdzie nie wychodź.
Kiwnęłam głową. Wyskoczył, a ja za nim zamknęłam okno. Zgasiłam światło i poszłam do swojego pokoju. Mam co do tego złe przeczucia. Intuicja nigdy mnie nie zawodziła, a teraz mówi mi, że coś może się stać Minato.
Z szafy wyciągnęłam ciemne spodnie i bluzkę. Przebrałam się szybko nie zapalając światła.  Wzięłam sztylet, który dał mi Minato, zawiązałam włosy w kucyka i wyszłam drzwiami, aby nikt nie zauważył otwartego okna.  Przechodziłam cieniem budynków, widziałam już kilkoro shinobi, ale na szczęście oni nie zauważyli mnie. Wyczuwałam chakrę Minato i szłam  w  jej kierunku. Poza murami wioski w lesie było bardzo cicho. Nawet jeśli była to noc.
Przemknęłam szybko przez pola treningowe na małą polankę, na której byliśmy za dnia. Minato leżał na trawie kaszląc krwią. Nad nim stało dwóch mężczyzn. Wyglądali bardziej jak szafy niż ludzie. Emanowali dziwną, mroczną aurą.  Powiedzieli coś niezrozumiale, na co Minato się zaśmiał. Splunął i podniósł głowę. W tym momencie nasze spojrzenia się spotkały.  Rozszerzył ze zdziwienia oczy.  Mężczyźni odwrócili się w moim kierunku, ale na szczęście w odpowiednim momencie się schowałam. Jeden z nich ruszył w moim kierunku. To nawet i lepiej. Gdy był blisko przebiegłam za następne drzewa tak żeby mnie zauważył. Udało się. Biegł za mną kawałeczek. Gdy wystarczająco oddaliliśmy się od tamtej dwójki, schowałam się za drzewo. Zatrzymał się niedaleko i zaczął rozglądać.  Zaszłam go od tyłu. Zebrałam trochę chakry w dłoni. Podbiegłam, podskoczyłam i uderzyłam go w kark. Upadł od razu na ziemię. Sprawdziłam jeszcze czy się nie obudzi i wróciłam na polankę.  Starałam się stawiać głośne i ciężkie kroki tak jak ten mężczyzna. Drugi stał do mnie plecami i chyba nawet dał się nabrać.
- Już wróciłeś - warknął. - Załatwmy to szybko.
Minato patrzał na mnie z wielkim szokiem i zdziwieniem wypisanym na twarzy.  Mężczyzna odwrócił się w moim kierunku. Na początku patrzał równo ze swoim wzrokiem, spodziewając się towarzysza, a potem spuścił wzrok na mnie. Wyglądał na bardziej zdziwionego niż Minato.  Uśmiechnęłam się szeroko i pomachałam.  Po chwili oprzytomniał i rzucił się w moim kierunku. No cóż nie tak planowałam, ale lepsze to niż nic.  Odskoczyłam unikając ataku. Chciałam załatwić go tak samo jak poprzedniego, ale się nie dał.  Uderzyłam go w kark, a on nadal stał, niewzruszony.  Za to złapał mnie za rękę i rzucił o drzewo.  Raptownie wypuściłam powietrze. Podszedł do mnie mamrocząc coś pod nosem. Bez chwili wahania podcięłam mu nogi. Upadł, a ja z całą siłą przyłożyłam mu z prawego.  Uderzył głową o ziemie, przy okazji ją rozłupując.  Całą twarz miał we krwi i na szczęście stracił  przytomność.  To moja pierwsza walka. Jestem z siebie normalnie dumna.
Podbiegłam do Minato. Z szokiem wpatrywał się w mężczyznę.  Nie mógł wypowiedzieć żadnego słowa.  Wyleczyłam jego rany. Spojrzałam mu w oczy.
- Przepraszam - szepnęłam.
Westchnął głośno.
- Spadaj stąd.
Wstałam i pobiegłam w kierunku drzew.  Idąc cieniem udało mi się minąć shinobi liścia. Bezpiecznie dostałam się do domu.  Teraz to mnie czeka rozmowa.

~*~

Yo. Notka krótka, wiem. Jakoś nie miałam weny. Nawet teraz nie wiem co napisać. Eh, to wina szkoły. 

Spodobał mi się. To do następnej noci ;P

Zakochana;* / Yuu...