blog

blog

wtorek, 2 sierpnia 2011

4.


Siedziałam na łóżku wrzucając swoje rzeczy do toreb i zastanawiałam się:
- Dlaczego ja???? – warknęłam.
Shadow podeszła do mnie kładąc pysk na moich kolanach.
- Myśl pozytywnie, zwiedzisz trochę kraju. – odparła, tak ten wilk gada.
- Co mi z tego jeśli potem będę siedziała w domu jakiegoś brzydala i debila, gotując mu obiad?
- Ehm… Ale ty marudzisz.
- Marudzę?!?! Nie chcę siedzieć w domu tylko walczyć i ty dobrze o tym wiesz.
- Tak, wiem. Jesteś jedyną kobietą, która zaczęła coś robić.
- Dzięki, to komplement, chyba.
- Nie gadaj, tylko się pakuj.
- Wiesz, że jeśli tam dotrę, nie będziemy się widywać.
- Ja zawsze będę z tobą. Wiesz o tym.
Nie wytrzymałam. Uklękłam i przytuliłam ją do siebie. Słone łzy popłynęły po moich policzkach.
- Kocham cię Shadow.
- Tak wiem młoda. A teraz pakuj się. Czeka cię nowa przygoda.
Spakowałam rzeczy i zeszłam na dół. Przed drzwiami czekał ojciec.
- Daj mi torbę i idź się przebrać. Pamiętaj. Jakąś ładną sukienkę. To jest dla nas ważne.
- Tak ojcze.
Weszłam do łazienki z pomarańczową sukienką przewieszoną przez lewe ramie i z butami na 10cm obcasie w prawej ręce. Założyłam sukienkę, sięgała mi do połowy ud, była na ramiączka. Dekolt był głęboki i przypominał literkę V. Szpileczki były tego samego koloru co sukienka, tylko lekko nabłyszczane. Rozpuściłam włosy, rozczesałam porządnie i zrobiłam koka. Wyszłam powoli z toalety starając się nie przewrócić.  Przed domem stał mój ojciec i moja banda. Mieli mnie odprowadzić do Konohy.
- To co? Ruszamy? – zapytał Ojciec.
- Tak. – odparłam leniwie.
Ruszyliśmy. Droga będzie trwała 4 dni. Mimo to cały czas mam być ubrana w sukienkę, bo w połowie drogi spotykamy oddział z Konohy.
2 dnia ktoś nas zaatakował. Było ich zbyt wielu jak na nasz oddział. Pięciu facetów odciągnęło mnie za kilka drzew. Przewrócili mnie. Dwóch trzymało mnie za ręce, a dwóch za nogi. Piąty pochylił się do przodu.
- Nie szarp się, bo będzie bardziej bolało. – powiedział z chytrym uśmieszkiem.
Położył swe stare łapy na moich udach. Przesuwał je do góry podciągając sukienkę. Gdy dosuną ją do brzucha, złapał za gumkę od czarnych majteczek i poleciał do tyłu jak lalka. Potem ci co trzymali moje nogi i na końcu uwolniono mi ręce. Usiadłam pośpiesznie, zasłaniając nogi. Przede mną stał nie kto inny jak Jiraya.
- Kushina, kopę lat. – powiedział podając mi rękę.
Wstałam z jego pomocą i uśmiechnęłam się życzliwie.
- Witaj Jiraya, miło cię widzieć.
- Łał…  Hmm… Co ci się stało? No… Hmm… Wcześniej byłaś… Jak by to ująć… Bardziej … Bardziej… Narwana?
- Haha… Dziękuję. Wydoroślałam.
- Masz siedemnaście lat.
- Tak. Rodzice mi powiedzieli, że mam stać się prawdziwą kobietą. Czyli nie mogę być już taka jak kiedyś. To przeszłość.
- Rozumiem- odparł jakby smutny.
„ Jeny… Dwa lata temu tak bardzo różniła się od pozostałych kobiet, a teraz? Sądziłem, że będzie pierwszą kobietą, która coś osiągnęła. Myliłem się. Jest taka jak inne. ” – pomyślał Jiraya.
Wróciliśmy do pozostałych. Po godzinnym odpoczynku ruszyliśmy dalej.

2 dni później.
- Dzień dobry Hokage sama. – rzekliśmy wszyscy.
- Ahh… Witam, witam.
No i się zaczęło. Gadali i gadali. Po jakieś godzinie podali sobie dłonie.
- Ale ja nie chcę tego ślubu… -jęknęłam.
- Kushina, co ci mówiłem z mamą. – powiedział Ojciec.
- No, że mam wyjść za jakiegoś gościa dla pokoju między wioskami.
- Dokładnie. Proszę cię, wyjdź za niego.
- Nie ma mowy. Będę wrzeszczeć, kopać, gryźć, dopóki nie będę mogła wrócić do wioski.
- To dlaczego szłaś z nami tu.
- Bo myślałam, że Hokage przemówi ci do głowy, że jestem za młoda. Ale jak widać, wy jesteście w zmowie.
- Zabawne. – zaczą Hokage. – Twój małżonek mówił to samo.
- Ile on ma lat?
- 19.
- Ehmm… Gdzie on jest?
- Na misji. Wróci dziś wieczorem. Gdzieś za jakieś 2 godziny. Rin !!- zawołał.
Z kącika wyleciała mała dziewczynka o brązowych włosach i oczach.
- Podejdź. – powiedział.
Gdy dziewczynka podeszła zaczą szeptać jej na ucho i podał jej klucze.
Potem mała podbiegła do mnie i złapała mnie za rękę.
- Chodźmy. – powiedziała słodkim głosem.
- Ale… Gdzie?
- Do twojego domu.
„ DOM ”. Czy ja go mam?  To pytanie nurtuje mnie od dawna. Poddałam się jej, a ona ciągnęła mnie za rękę. Jeszcze zanim wyszłyśmy pożegnałam się  Z Ojcem i przyjaciółmi.
Wyszłyśmy. Ludzie gapili się na mnie i szeptali coś między sobą. Nie zwracałam na to uwagi. Rozglądałam się wokoło. Wioska była piękna. Może dlatego, że to pierwsza, w której byłam ( nie licząc Wiru.) . Dotarłyśmy do jakiegoś domku. Rin otworzyła drzwi i wpuściła mnie przodem. Weszłam do środka. Stałam w korytarzu.
- Proszę. Oto klucze od pani nowego dom. – powiedziała dziewczynka i podała mi kluczyki.
- Kushina. Mów mi Kushina.
- Dobrze. Do zobaczenia Kushina sama. – pomachała mi i wyszła.
Pierwszym pomieszczeniem do którego weszłam była kuchnia. Małe pomieszczenie. Żółte ściany dodawały mu blasku. Na środku stał okrągły stół, a przy nim 4 krzesła. Kuchenka, lodówka, półki i duże okno. Podeszłam do niego. Padał widok na ulice. Poszłam dalej. Salon. Zielone ściany, do teko popasana kolorem kanapa, naprzeciwko niej okno. Stolik stojący przed nią, był zawalony papierami. Zrzuciłam torby z ramion i podeszłam do okna. Widziałam duży ogród. Był trochę zaniedbany. Ruszyłam dalej. Minęłam schody prowadzące na górę i natrafiłam się na drzwi. Otworzyłam je. Łazienka. Niebieskie ściany, umywalka, toaleta i wanna, bardzo duża. Wyszłam. Kolejne drzwi.  Złapałam za klamkę i weszłam do ogrodu. Przeszłam się przez niego kawałek i usiadłam pod drzewem wiśni. Jest wiosna. Rozkwitły kwiaty Sakury.  Spojrzałam w górę. Promienie zachodzącego słońca przedzierały się przez płatki. Piękny widok. Siedziałam tak, aż w końcu zasnęłam z uśmiechem na ustach.

~*~
Ohayo. Przepraszam, że mnie tak długo nie było. Mam pustkę w głowie. Nie wiem co mam pisać. Mam  nadzieję, że to się zmieni. pozdrawiam.

Zakochana ;*