blog

blog

środa, 18 czerwca 2014

16.

  Nie jestem do końca pewna, czy to on nie mógł oderwać ode mnie wzroku, czy może to byłam ja? Naprawdę nie jestem tego pewna, tak samo jak tego, ile czasu tak stałam? To Minato. Ten sam, którego znałam i pokochałam... pokochałam? Tak, teraz mogę spokojnie to stwierdzić. Zakochałam się w nim. Jednakże, jakie to teraz miało znaczenie? W momencie, w którym wszystkie życia były na szali? Co mam zrobić?
  Z zamyśleń wyrwało mnie silne szarpnięcie.  Ojciec przyglądał mi się z powagą, a potem przeniósł wzrok na Minato.
- Wracaj do domu - powiedział.
- Nie - odpowiedziałam krótko.
   Jeszcze nie miałam żadnego planu, ale nie zamierzałam się stąd ruszać. Musiałam coś wymyślić, i to szybko. Ojciec ruszył w stronę Hokage. Jeśli coś pójdzie nie tak, będziemy mieli wojnę.  Spojrzałam szybko  na swój strój. Czarna sukienka na ramiączka sięgająca kolan, lekko falowana, zwiewna i płaskie buty. Włosy związane w luźny kok. Tak źle nie wyglądałam, dlatego ruszyłam za ojcem. O dziwo nie odezwał się słowem kiedy zrównałam się z nim krokiem. Kage Konohy już na nas czekał. Oczywiście, musiał być w towarzystwie Minato, no jakby inaczej. Starałam się zignorować dziwną chęć przytulenia go. No i jak pech chciał, za cholerę nie mogłam zrozumieć o czym mówili. Za bardzo skupiłam się na chłopaku stojącym na przeciw mnie. Przyciągał całe moje zainteresowanie, sprawiał, ze zapominałam o całym świecie.
    Głośny krzyk ojca rozniósł się po całym polu. Nie zrozumiałam słów, ale widziałam, że był wściekły. Taki wyraz twarzy był u niego rzadkością. W całym swoim życiu widziałam tylko raz. Za to Hokage wyglądał na lekko zdenerwowanego, nic poza tym.
- Nie zrozum mnie źle- zaczął spokojnie.
- Za późno - warknął - Chcesz wojny, to będziesz ja miał.
   Po tych słowach pociągnął mnie w stronę wioski. Ostatni raz spojrzałam na Minato, który lekko skinął głową w naszym kierunku. Chciałam z nim porozmawiać, dowiedzieć się czegoś. Czy to na prawdę musi się tak skończyć ? Wojna do niczego nie prowadzi, powinni to wiedzieć.
   Matka przytuliła mnie mocno i zbeształa za bezmyślność. Nie słuchałam jednak co mówiła. Za bardzo byłam skupiona na planie, którego jakimś dziwnym trafem nie mogłam wymyślić.  Zostałam zaprowadzona wraz z innymi kobietami i dziećmi na tyły wioski. W bezpieczne miejsce, tak mówili.
   Minęło pół dnia. Nieustanne wybuchy i wstrząsy powodowały większy niepokój. Ja głupia dopiero teraz zauważyłam nieobecność mojej matki. Wołałam, krzyczałam, pytałam. Nie ma jej. Przestraszyłam się nie na żarty. Ruszyłam biegiem w kierunku głównej bramy wioski. Próbowali mnie zatrzymać, ale jakoś udało mi się wyślizgnąć.  Wpadłam między walczących. Ona gdzieś tu jest, wiem to. Tata. Musi być z nim.  Wyłapałam go wzrokiem, a chwilę później zauważyłam ją.  Przepychała się między innymi, ale jeden z mężczyzn wyciągnął miecz i ruszył za nią. Nie widziała go, była zbyt zajęta przepychaniem. Zrozpaczona rozejrzałam się wokół.. Spojrzeniem natrafiłam na Minato, który również patrzył w moja stronę i był nad wyraz zdziwiony.  Westchnęłam głośno. " Nie zdążę!"
- Mamo !!! - mój zrozpaczony głos rozniósł się wśród walczących.
   Mężczyźni stanęli zdziwieni i w tym samym momencie ciało mojej matki padło na ziemię. Rzuciłam, się w jej kierunku z łzami w oczach. Zdezorientowani shinobi schodzili mi z drogi. Upadłam na kolana i chwyciłam jej ciało w ramiona. Żyła, jeszcze. Straciła dużą ilość krwi.  Ojciec już był koło mnie.
- Mamo - -ledwo to wypowiedziałam.
   W gardle wyczułam wielką gulę, łzy zalały mi twarz.  Ona jedynie uśmiechnęła się słabo. Położyła mi dłoń na policzku:
- Zawsze byłam z ciebie dumna. Żyj tak, żeby niczego nie żałować -  wymruczała to cicho. - Opiekuj się dobrze naszą córką, kochanie.
    Po tych słowach ostatni raz wypuściła powietrze z płuc. Niemożliwe. To nie dzieje się na prawdę.
- Mamo... - wydukałam potrząsając jej ciałem. - Mamo, otwórz oczy, to nie jest zabawne. Obudź się.... Ma... Nie rób mi tego... Mamo...
    Już do końca nie wiem co mówiłam. Kiedy zaczęłam krzyczeć ojciec przytulił mnie do siebie. Kołysał nas delikatnie w przód i tył oraz szeptał ciche słówka do ucha. Nie mogłam przestać płakać. Nie byłam wstanie tego pojąć. Straciłam matkę.
    Odsunęłam się delikatnie od taty i wstałam. Nie zwracając uwagi na rozmazany makijaż od łez, rozejrzałam się wśród zebranych. Nie ma go tu. Tego mężczyzny.
- Hokage ! - krzyknął ojciec. - Jak mogłeś...
- Przykro mi z powodu twojej straty, jednak mylisz się. Nie zrobił to żaden z moich shinobi.
- Więc kto? Może jeszcze powiesz, że ja ją zabiłem ?!
- Uspokój się. Nie atakujemy kobiet i dzieci, a ty wiesz o tym najlepiej.
- Jak mi ...
- To nie oni - szepnęłam cicho. - To ktoś inny. Ktoś obcy.
- O czym ty mówisz, Kushina. Kto to był?
- Nie wiem, ale zamierzam się dowiedzieć.
    Ruszyłam powoli w kierunku lasu, kiedy usłyszałam za sobą głos:
- Całkiem spostrzegawcza ta twoja córeczka.
     Mężczyzna stał między mną a ojcem i shinobi Konohy.  Był niezwykle wysoki i dobrze zbudowany. Nie miał  żadnej opaski ze znakiem wioski. To on.
- Ty... - warknął ojciec. - Jak śmiałeś zabić moją żonę!
- Normalnie. Nie martw się, niedługo ja spotkasz, o i zabierzesz ze sobą córeczkę.
     Ruszył w kierunku taty. Odbiłam się delikatnie od ziemi. W sekundę byłam po jego prawej stronie i z całej siły uderzyłam go pięścią w twarz. Nie powiem, że nie, odleciał na kilkanaście metrów, przebijając przy tym chyba pięć drzew.
- Zabiję - krzyknęłam spoglądając na ślad, który pozostawił.
      Nie przemyślałam tego. Wszyscy się na mnie gapili. Za późno na to. Zrzuciłam buty i zajęłam odpowiednią pozycję. Gdy tylko znalazł się w zasięgu mojego wzroku ruszyłam na niego z pełną mocą. Jestem niezwykle wkurzona. Złapałam go za koszulkę i kopnęłam w brzuch, wykręciłam mu rękę i przywaliłam z główki, a potem rzuciłam go na środek pola, obok ojca.  Skoczyłam do góry i robiąc piękne salto wbiłam go w ziemię.
- Nigdy więcej nie waż  się grozić mojej rodzinie.
      Teraz to będę miała przechlapane. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam powolnym krokiem. Usiadłam koło mamy i zamknęłam jej oczy.
- Postaram się, mamo.




Notka tworzona przy : http://www.youtube.com/watch?v=cWVaAKBJxfw
Yuu...

poniedziałek, 26 maja 2014

15.

Dni mijały mi na porządkach, gotowaniu i rozmowach ( przy herbatce z Rin ). Nie wiedząc 
czemu, Minato zaczął dziwnie się zachowywać. Często wychodził z domu, rzadko ze mną rozmawiał, miałam wręcz wrażenie, ze mnie unika. Dzisiaj znowu wyszedł zanim wstałam. Wrócił dopiero po zachodzie słońca. Siedziałam w kuchni, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Miałam właśnie zalaną herbatę, więc trzymając ją ostrożnie wyszłam na korytarz, żeby mu ją dać. Wyglądał... strasznie. Jego włosy były w nieładzie, oczy miał mocno podkrążone, cienie były prawie czarne, ubranie było mocno pomięte. Na jego twarzy wypisane było wyraźne zmęczenie. Stanęłam w drzwiach z wyciągniętą w jego kierunku ręką z herbatą. Spojrzał na mnie ukradkiem i poszedł do pokoju. Byłam zdziwiona. Pierwszy raz widzę go w takim stanie. Powolnym krokiem weszłam po schodach, zapukałam do drzwi, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Delikatnie nacisnęłam klamkę i zajrzałam. Leżał na łóżku, chyba zasnął. Szybki jest. Weszłam w głąb pokoju. Kubek postawiłam na szafce. Usiadłam na krawędzi łóżka i mu się przyjrzałam. Co go tak mocno zmęczyło. Usta miał lekko rozchylone, ręce rozrzucone luźno po bokach, a jego twarz wygięta była w dziwnym grymasie. Nie mogłam stwierdzić co takiego oznacza. Przejechałam dłonią po jego czole, na co jego twarz przybrała wyrazu ulgi. Uśmiechnęłam się lekko i przykryłam go kołdrą. Wyszłam zostawiając uchylone drzwi. Wzięłam szybki prysznic i sama poszłam spać. Zanim jeszcze odpłynęłam spojrzałam za okno. Niebo przeszyła wielka błyskawica.
Obudziło mnie mocne szarpnięcie. Nieprzytomna spojrzała na ojca, który krzyknął:
- Pakuj się.
Tyle go widziałam. Zwlekłam się jednak z łóżka i stojąc przed szafą, pakowałam ubrania do torby. Pogoda była okropna. Straszna ulewa idealnie pasowała do groźnej burzy. Spokojnie mogłam stwierdzić, ze idealnie przypomina moje samopoczucie. Szybko ubrałam sukienkę i płaskie byty. Włosy związałam w wysokiego koka.
Zeszłam powoli ze schodów, nie chciałam się przewrócić. W salonie był Hokage i Minato. Przy samych drzwiach stał mój ojciec, który złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął do wyjścia. Krzyknęłam zdziwiona. Spojrzałam na Minato, ale ten nawet na mnie nie patrzał. To był ostatni moment, w którym go widziałam.

Szliśmy już chyba drug dzień. Ojciec nadal się do mnie nie odezwał. Nikt z ochroniarzy również nie zamienił ze mną choćby jednego zdania. Czułam się w pewien sposób rozdarta. Mogłam spokojnie stwierdzić, że pokochałam Minato, więc dlaczego? Wytrzymałam jeszcze kilka dni. Kiedy dotarliśmy już do domu, mama rzuciła się na mnie cała zapłakana. 
- Kochanie, nic ci nie jest - krzyknęła przytulając mnie do piersi.
- Oczywiście, ze nic mi nie jest - odparłam lekko zdegustowana.
Nic więcej nie powiedziała. Nie było mnie w wiosce już długi czas, ale w oczy rzuciła mi się większa ochrona przy bramach i patrole na ulicach. Coś się święci. 
W pokoju usiadłam na łóżku i przetarłam twarz dłonią. Nie wytrzymam. Wybiegłam na ulicę, a stamtąd do budynku przywódcy wioski. Przed drzwiami poprawiłam sukienkę ( przebrałam się zaraz po powrocie )  i włosy. Zapukałam i weszłam za pozwoleniem. Nawet nie podniósł na mnie wzroku. Poczekałam cierpliwie, aż skończy pisać jakiś dokument i łaskawie spojrzy na mnie. 
- O co chodzi, córko ? - zapytał z powagą. Powiało chłodem.
- Dlaczego ściągnąłeś mnie z powrotem. W dodatku osobiście? - nie uniosłam się, jednak pytanie było nad wyraz zimne.
Zbliża się wojna - odpowiedź szybka i zwięzła.
Przecież w Konaha byłabym bezpieczna.... - serce zabiło mi szybciej. - Chyba nie chcesz powiedzieć...
- Sytuacja się skomplikowała - potarł oczy. Z daleka było widać, ze jest zmęczony.
- Zaraz. Mówisz, ze nie potrzebnie zmuszałeś mnie do ślubu, a kiedy polubiłam mojego przyszłego męża, zabrałeś mnie z powrotem do domu - krzyknęłam podirytowana.
- Polubiłaś? - zapytał mocno zdziwiony.
- Tak ! Co w tym złego, w końcu miał być moim mężem.
- Ale już nie będzie - podszedł do mnie. - Przepraszam, ze cię do tego zmuszałem. 
Przytulił mnie mocno po ojcowsku. Dawno tego nie czułam. Schowałam twarz w jego koszuli. Delikatnie pogłaskał mnie po włosach i ucałował w czoło.
- Kochanie, wracaj do domu.


- Jak chce to potrafi być kochany - mruknęłam do siebie.
Leżałam na łóżku z Shiro ( zmieniłam imię z Shadow, pamięta ja ktoś jeszcze ?) .  Wojna z Konohą. Dlaczego? Pokochałam tą wioskę jak własną. Ludzie byli życzliwi, poznałam koleżanki Rin i Mikoto, miałam tam ... Kogo? Kim tak właściwie jest dla mnie Minato? Spojrzałam za okno. Niebo było zachmurzone. 
- Nie martw się, dzieciaku - mruknęła Shiro. - Będzie dobrze.
Przytuliłam ją do siebie, schowałam twarz w jej karku.  Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.  Stałam z Minato na łące pełnej kwiatów. Przytulał mnie do siebie i szeptał coś do ucha. Nagle zaczął się oddalać. Chciałam krzyknąć, ale głos utknął mi w krtani. Zalałam się łzami i wyciągnęłam rękę. 
- Nie! Nie zostawiaj mnie! - usiadłam na łóżku. 
Ojciec z matką pochylali się nade mną.   Łzy kapały pi z brody, a oddech był mocno szarpany, jakby ktoś nie pozwalał mi oddychać.  Mama przytuliła mnie do siebie. Nadal byłam przymulona i powtarzałam w kółko:
- Minato...
- Skrzywdził cię? - pytanie padło z ust ojca.
- Co? Nie ! Oczywiście, że nie. Dbał o mnie - dlaczego ja to mówię.
- Córeczko, wiesz, że możesz nam o wszystkim powiedzieć - powiedziała mama. 
- Minato mnie nie skrzywdził - odparłam z nutką kończącą ten temat.
Tata pocałował mnie w głowę, a mama zakryła szczelnie kołdrą. Czasem potrafili być dokuczliwi, ale kochałam ich. 
Nie mogłam zasnąć. Słyszałam jak Shiro coś nuci. Nie pytała o nic. Potrafiła mnie zrozumieć jak mało kto.  Wpatrywała się tępo w sufit. Próbowała odtworzyć w głowie słowa, które szeptał mi do ucha.  Mocno odbija ni się po głowie "przepraszam" , jednak nie rozumiem dlaczego.  
Mijały tygodnie, aż w końcu zebrało się tego półtora roku. Nie widziałam go 19 miesięcy.  Miałam już ponad osiemnaście lat, a moi rodzice, o dziwo, nie nakłaniali mnie do ślubu.  Uśmiechałam się i śmiałam, ale babka i tak mówiła, że moje serce płacze, cokolwiek ma  na myśli.  Powiedziała to pierwszego dnia po moim powrocie i nadal się przy tym upierała. Na te słowa ojciec zacisnął mocniej usta, a mama zaśmiała się nerwowo, ale nic nie powiedzieli. 
Przechodziłam ulicą, kiedy usłyszałam głośny krzyk.  Pobiegłam w kierunku północnej bramy wioski. Zebrał się tam niezły tłum shinobi. Przepchnęłam się na sam początek. 
Na pierwszy rzut, nie wiedziałam co się dzieje. Ludzie panikowali, słychać było krzyki. Dopiero później dostrzegłam wielki tłum stojący na przeciwko naszej wioski. Tłum, ich było tysiące.  Nagle w głowie rozbrzmiały mi słowa ojca: " Zbliża się wojna". 
Konoha.
Zamurowało mnie.  Tylko nie to. Błagam. Tylko nie teraz.
I wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. 





Koniec........ Buahahaha.......... Szczerze... jestem zła sama na siebie. O ile tak mozna.
Yuu...


wtorek, 20 maja 2014

Yo.

Przepraszam. Nie mam pojęcia o czym mam dalej pisać. Już kilkanaście razy brałam sie za kolejną notkę, ale mam zupełną pustkę w głowie.
Nie zawieszam jednak bloga.  Postaram się kontynuować. Nie mogę jednak dokładnie powiedzieć kiedy pojawi się kolejna notka.
Dziękuję wam za wsparcie oraz za to, że czytacie to wszystko i czekacie. Dodajecie mi motywacji.

Yuu...

piątek, 31 stycznia 2014

14.

Minęły już dwa dni odkąd wyruszył na misję. Czułam się osamotniona w tym domu. Nawet mimo tego, że codziennie spotykałam się z Mikoto, wieczorami byłam sama. Było tu tak cicho i pusto. Nie miałam pojęcia co mam z sobą zrobić. Sprzątałam, robiłam pranie, chodziłam na zakupy. Trzeciego dnia postanowiłam przejść się do Hokage, aby zapytać o Minato. Stojąc przed drzwiami jego gabinetu, zaczęłam się niepokoić. Przed oczami stanęłam mi ostatnia scenka, której Kage był świadkiem.  Boje się, że poruszy ten temat, ale również martwię się o mojego przyszłego męża.  Już miałam zapukać do drzwi, kiedy usłyszałam podniesione głosy.
- Jak to zaginęli?! - krzyk Hokage rozniósł się echem po korytarzu.
- Hokage-sama, spokojnie. Nasi najlepsi ludzie już ich szukają - inny męski głos, najprawdopodobniej członka ANBU.
- Jak mam być spokojny. Przecież to niemożliwe. Minato jest kapitanem, nie dałby się tak łatwo podejść, a ty mi mówisz, że on i jego drużyna zaginęli?!
"Minato" Jego imię rozbrzmiało w mojej głowie. "Zaginął". Szok sparaliżował moje ciało. Trzeba coś zrobić.  Jakoś pomóc, ale nie zostawić ich samych. Obróciłam się na pięcie i pospiesznym krokiem przemierzyłam schody. Coś zrobić. Tylko to zdanie brzmiało w mojej głowie. Ale co? Nad tym zastanowię się później.
Wpadłam do mieszkania i od razy pognałam w stronę swojego pokoju. Jeżeli mam im jakoś pomóc muszę się sprężyć, ale też zrobić coś, aby nikt mnie nie rozpoznał. No i tu pojawia się kolejny problem.  Stałam przed szafą z rękoma założonymi na piersi. Po jakiejś chwili uśmiechnęłam się podle i wzięłam za przebieranie. Stanęłam przed lustrem. Biała bluzka na długi rękaw z przeplataną srebrną nitką, na to tego samego koloru gorset z połyskującymi koralikami, spodnie podobne do bluzki i wiązane bytu do kolan, oczywiście białe. Pięknie wyglądałam, teraz tylko włosy.   Odkręciłam wodę w kranie i użyłam chakry.  Krople delikatnie osiadły mi na kosmykach, a potem je zamroziłam.   Efekt zdumiewający. Wyglądało to tak jakbym przefarbowała włosy.  Delikatne, lekko kręcone, powiewające przy każdym ruchu, a mimo to zamrożone.  Białe.  Związałam je w  luźny warkocz. Do tego na twarz założyłam maskę, która wokół prawego oka miała narysowany zloty kwiat, a mimo to wyglądała na posrebrzaną.  Delikatne rękawiczki wsunęłam na dłonie, a broń spakowałam do kabury.  Zamknęłam za sobą drzwi i schowałam się w pierwszym lepszym cieniu.   Bez żadnego problemu wydostałam się poza mury wioski.  Wyczuwałam chakrę Minato.  Chociaż słabo, ale zawsze dodawało mi to nadziei. Wiedziałam że żyje.  Przyspieszyłam, przeskakując nad niewielką polanką. Byli bardzo daleko. Zanim tam dotrę może minąć nawet cały dzień, ta, chociaż już było coś około dziewiętnastej.  Nie zamierzam się zatrzymywać, powinnam dać sobie rade. Najwyżej zrobię sobie przerwę gdy będę bliżej, ale nie w nocy.
Tak jak myślałam.  Słońce już dawno widniało na niebie, a ja nadal biegłam.  Została mi jeszcze gdzieś tak mila, więc postanowiłam się zatrzymać. Na moje szczęście trafiłam na dziko rosnącą jabłoń.  Nie pomyślałam, żeby zabrać ze sobą jakieś jedzenie, dlatego było to dla mnie  jak boska łaska. Najadłam się do syta słodkimi owocami i z powrotem założyłam maskę.  Chwyciłam po trzy kunie w każdą dłoń i ruszyłam. Starałam się nie wydawać żadnego dźwięku i ukryć swoją chakrę, co nie było łatwe, bo musiałam podtrzymywać lód na włosach. Skradłam się na gałąź drzewa, skrywając się za jego bujną koroną. Jeden, dwa… pięć. O ile nie ma więcej w lesie. Dopiero teraz dostrzegłam Minato. Siedział związany pod jednym z drzew i rozglądał się wokół, za pewne rozmyślając nad planem ucieczki. Obok niego leżało dwóch chłopców. Super, Hokage wysyła na misje trzynastoletnie dzieci. No, okej. Wiem, że w tym wieku wykonują różne zadania, no ale ludzie, baz przesady. Było do przewidzenia, że to będzie trudne. Dobra, koniec rozmyślań, trzeba działać. Cała trójka była przytomna i lekko ranna, więc było to mi na rękę. Przyjrzałam się piątce mężczyzn. Szczerze, wyglądają strasznie. Wzięłam głęboki wdech i delikatnie przesunęłam się w kierunku drużyny z Konohy. Zeskoczyłam za konar i od razy zdjęłam jednego z nich. Bez problemu podcięłam mu gardło i bezszelestnie przeciągnęłam za krzaki. Reszta nawet tego nie zauważyła. No, nie licząc Minato i dzieciaków.  Podeszłam do kolejnego i zrobiłam to samo. Teraz jednak trójka zauważyła nieobecność tych dwóch.  Zrezygnowałam z walki, bo i tak wiem, że sama sobie nie poradzę. Przysunęli się w stronę Minato i rozglądali dookoła, ale i tak udało mi się podejść do jego pleców.  Położyłam mu delikatnie dłoń na ramieniu, a on wyprostował się, dzięki czemu mogłam się bez problemu za nim schować.  Przecięłam jego liny i dałam mu kunia, którym rozciął więzy chłopców.  Każdemu z nich wręczyłam broń i wycofałam się za drzewo.  Przebiegłam na drugą stronę, robiąc przy tym szumu. Mężczyźni wyciągnęli broń i szykowali się do ataku. Wyszłam powolutku na polankę patrząc na ich zdziwienie.
- Kobieta- mruknął jeden z nich.
Uśmiechnęłam się pod maską i ruszyłam.  Uchyliłam się przed ciosem i z cała siłą kopnęłam przeciwnika w brzuch. Uderzył w drzewo wypluwając krew. Drugi, który próbował mnie zaatakować, został powstrzymany przez Minato, który jednym ciosem powalił go na ziemię. Trzecim zajęli się chłopcy. Tylko ten, którego uderzyłam, był jeszcze w miarę świadomy.  Uderzyłam go w żołądek, naruszając przy okazji wątrobę. Jego twarz była wykrzywiona w bólu, a broda umazana krwią.  Przenosił spojrzenie ze mnie na Minato, który natomiast przyglądał mi się przez przymrużone oczy.  Rozpoznał mnie. Z głośnym westchnięciem wzruszyłam ramionami, na co on pokręcił głową, ale na szczęście nic nie powiedział.  Podszedł do mężczyzny i związał mu ręce. Kiedy go podniósł, ten wypluł z ust sporą ilość krwi i jęknął z bólu.
- Wykrwawi się zanim doprowadzimy go do wioski – powiedział przyglądając się klęczącemu.
Podeszłam niepewnie do niego i przyłożyłam mu dłoń do brzucha.  Ten jęknął coś i próbował się ode mnie odsunąć, przez co przeszyła go tylko kolejna fala bólu. Po tym zastygł w miejscu i pozwolił mi wyleczyć ranę.  Wstałam i spojrzałam na mojego przyszłego męża. Był poważny i spięty. Dokładnie ilustrował każdy mój ruch.  Trochę dziwnie się czułam. To spojrzenie nie należało do tych, które już poznałam.
- Ano – usłyszałam za plecami. – Kim ty jesteś?
Spojrzałam na czarnowłosego chłopca, który przyglądał mi się z zainteresowaniem. Podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na głowie, przy okazji lecząc jego rany, tak samo zrobiłam drugiemu.
- Przyjacielem.
Wróciłam do Minato położyłam dłoń na jego pierś, w miejscu gdzie czułam silne bicie serca. Nie miał żadnej rany, ale sama dodałam sobie tym otuchy.  To małe zbliżenie pozwoliło mi się uspokoić.  Ruszyłam w kierunku lasu, przeciwnym do wioski. Może Minato wiedział kim jestem, ale chłopcy i ten facet, nie, więc nie chciałam ryzykować.  Czułam na plecach ciężkie spojrzenie błękitnych tęczówek.  Mimo, że starłam się to ignorować, wcale nie było łatwo.


Dotarłam do wioski nocą, znacznie szybciej niż oni. Wzięłam szybki prysznic i walnęłam się do łóżka.  Mam przewalone. Jestem tego pewna.  Rany, co ja teraz zrobię. Działałam instynktownie. Kiedy usłyszałam, ze ma kłopoty bez zastanowienia chciałam mu pomóc, a  teraz chował się ze strachu pod kołdrą. On mnie chyba zabije. Wyda mój sekret i będę skończona.  Spokojnie. Musze spać, rano pomyślę. Teraz tylko spać.

Zanim otworzyłam oczy, poczułam na nadgarstkach mocne zatrzaski w postaci męskich dłoni.  Ciepły oddech owiał moją twarz, a serce samoistnie przyspieszyło. Spojrzałam w przymrużone, błękitne oczy.  Nie odezwałam się, nie zrobiłam żadnego ruchu.  Leżałam i czekałam na jego reakcję.  Po jakimś czasie westchnął głośno i oparł czoło o moje.
- Głupia jesteś – mruknął.
Nie odezwałam się, nie mogłam.
- Dlaczego? – zapytał.
- Przepraszam – wyjąkałam, czując jak łzy napływają mi do oczu.
- Nie chce przeprosin. Chce wiedzieć, dlaczego.
- Nie wiem – pokręciłam głową pozwalając by pierwsza kropla spłynęła po moim policzku.
- Kushina – podniósł głos.
 - Nie wiem – wyszeptałam zalewając się łzami.
Napięłam wszystkie mięśnie i zamknęłam oczy.  Pociągnęłam nosem, kiedy usłyszałam kolejne westchnięcie.  Poczułam ciepłe usta na policzku.  Kiedy otworzyłam oczy, przetarł mi twarz dłońmi.
- Przepraszam – wyszeptał uśmiechając się delikatnie.
- Bałam się – szepnęłam. – Czułam że coś jest nie tak, a kiedy usłyszałam, że masz kłopoty… - pociągnęłam nosem. – Po prostu działałam. Nie mogłam siedzieć z myślą, ze mogę już cię więcej nie zobaczyć…
Przerwał mi kładąc palec na ustach.  Nie spojrzałam mu w oczy. Mówiłam prawdę, ale nawet wtedy czułam się niepewnie, zwłaszcza, że przypomniało mi się, co się stało kilka dni temu w łazience.  Poczułam jak policzki powoli stają się  ciepłe. Trzeba coś wymyślić zanim to zauważy.  No cóż, ja i moja szybkość. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, usłyszałam głośny i radosny śmiech.
- Nie mogę się na ciebie gniewać kiedy się rumienisz - wyszeptał mi do ucha. - Jesteś zbyt urocza. 
Poczerwieniałam jeszcze bardziej. On chyba lubi się nade mną znęcać, bo nawet nie wie, jak w tym  momencie serce mi wali. Jest zdecydowanie za blisko, nie mogę zebrać myśli. Oj, Minato, za co ty mnie tak każesz? Nie wytrzymam. 
Usta, które delikatnie pieszczą moje. Dłonie, które gładzą ciało. Ciepło, które wydobywa się z każdego jego ruchu. 
Odchyliłam lekko głowę, kiedy zjechał gorącymi pocałunkami na moją szyję.  Westchnęłam głęboko. Starałam się myśleć jakoś racjonalnie, ale nie mogłam się w żaden sposób skupić.  Skutecznie mnie rozpraszał. Jakaś cicha iskierka rozsądku kazała mi przestać, ale serce i ciało nie chciało słuchać. Ciągnął mnie na swoją stronę, pogłębiając rozsądek gdzieś, gdzie ie mogłam już go usłyszeć. Poddałam się.
Jego dłonie wsunęły się pod moją koszulkę gładząc skórę brzucha, a język przesunął się po nowo zrobionej malince. Dłonie zanurzyłam w jego złocistej czuprynie. Raz jeszcze zatopił się w pocałunku. Przyciągnęłam go bliżej siebie, ale sprytnie mi się wykręcił. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie z uśmiechem, ale nie udało mu się ukryć pożądania, które aż jaśniało w jego oczach.  Poszłam w jego ślady. 
- Co powiesz na mały sparing? - zapytał.
- Chętnie, ale innym razem - mruknęłam. - Musisz odpocząć. 
- Nie, nie muszę.
- Owszem musisz.
Wstałam i zdecydowanie pchnęłam go na łóżko.  Złapał mnie za nadgarstek, przez co wylądowałam siedząc na nim okrakiem. 
- Odpoczywanie samemu, stało się przereklamowane.


 Yuu...