blog

blog

wtorek, 2 sierpnia 2011

4.


Siedziałam na łóżku wrzucając swoje rzeczy do toreb i zastanawiałam się:
- Dlaczego ja???? – warknęłam.
Shadow podeszła do mnie kładąc pysk na moich kolanach.
- Myśl pozytywnie, zwiedzisz trochę kraju. – odparła, tak ten wilk gada.
- Co mi z tego jeśli potem będę siedziała w domu jakiegoś brzydala i debila, gotując mu obiad?
- Ehm… Ale ty marudzisz.
- Marudzę?!?! Nie chcę siedzieć w domu tylko walczyć i ty dobrze o tym wiesz.
- Tak, wiem. Jesteś jedyną kobietą, która zaczęła coś robić.
- Dzięki, to komplement, chyba.
- Nie gadaj, tylko się pakuj.
- Wiesz, że jeśli tam dotrę, nie będziemy się widywać.
- Ja zawsze będę z tobą. Wiesz o tym.
Nie wytrzymałam. Uklękłam i przytuliłam ją do siebie. Słone łzy popłynęły po moich policzkach.
- Kocham cię Shadow.
- Tak wiem młoda. A teraz pakuj się. Czeka cię nowa przygoda.
Spakowałam rzeczy i zeszłam na dół. Przed drzwiami czekał ojciec.
- Daj mi torbę i idź się przebrać. Pamiętaj. Jakąś ładną sukienkę. To jest dla nas ważne.
- Tak ojcze.
Weszłam do łazienki z pomarańczową sukienką przewieszoną przez lewe ramie i z butami na 10cm obcasie w prawej ręce. Założyłam sukienkę, sięgała mi do połowy ud, była na ramiączka. Dekolt był głęboki i przypominał literkę V. Szpileczki były tego samego koloru co sukienka, tylko lekko nabłyszczane. Rozpuściłam włosy, rozczesałam porządnie i zrobiłam koka. Wyszłam powoli z toalety starając się nie przewrócić.  Przed domem stał mój ojciec i moja banda. Mieli mnie odprowadzić do Konohy.
- To co? Ruszamy? – zapytał Ojciec.
- Tak. – odparłam leniwie.
Ruszyliśmy. Droga będzie trwała 4 dni. Mimo to cały czas mam być ubrana w sukienkę, bo w połowie drogi spotykamy oddział z Konohy.
2 dnia ktoś nas zaatakował. Było ich zbyt wielu jak na nasz oddział. Pięciu facetów odciągnęło mnie za kilka drzew. Przewrócili mnie. Dwóch trzymało mnie za ręce, a dwóch za nogi. Piąty pochylił się do przodu.
- Nie szarp się, bo będzie bardziej bolało. – powiedział z chytrym uśmieszkiem.
Położył swe stare łapy na moich udach. Przesuwał je do góry podciągając sukienkę. Gdy dosuną ją do brzucha, złapał za gumkę od czarnych majteczek i poleciał do tyłu jak lalka. Potem ci co trzymali moje nogi i na końcu uwolniono mi ręce. Usiadłam pośpiesznie, zasłaniając nogi. Przede mną stał nie kto inny jak Jiraya.
- Kushina, kopę lat. – powiedział podając mi rękę.
Wstałam z jego pomocą i uśmiechnęłam się życzliwie.
- Witaj Jiraya, miło cię widzieć.
- Łał…  Hmm… Co ci się stało? No… Hmm… Wcześniej byłaś… Jak by to ująć… Bardziej … Bardziej… Narwana?
- Haha… Dziękuję. Wydoroślałam.
- Masz siedemnaście lat.
- Tak. Rodzice mi powiedzieli, że mam stać się prawdziwą kobietą. Czyli nie mogę być już taka jak kiedyś. To przeszłość.
- Rozumiem- odparł jakby smutny.
„ Jeny… Dwa lata temu tak bardzo różniła się od pozostałych kobiet, a teraz? Sądziłem, że będzie pierwszą kobietą, która coś osiągnęła. Myliłem się. Jest taka jak inne. ” – pomyślał Jiraya.
Wróciliśmy do pozostałych. Po godzinnym odpoczynku ruszyliśmy dalej.

2 dni później.
- Dzień dobry Hokage sama. – rzekliśmy wszyscy.
- Ahh… Witam, witam.
No i się zaczęło. Gadali i gadali. Po jakieś godzinie podali sobie dłonie.
- Ale ja nie chcę tego ślubu… -jęknęłam.
- Kushina, co ci mówiłem z mamą. – powiedział Ojciec.
- No, że mam wyjść za jakiegoś gościa dla pokoju między wioskami.
- Dokładnie. Proszę cię, wyjdź za niego.
- Nie ma mowy. Będę wrzeszczeć, kopać, gryźć, dopóki nie będę mogła wrócić do wioski.
- To dlaczego szłaś z nami tu.
- Bo myślałam, że Hokage przemówi ci do głowy, że jestem za młoda. Ale jak widać, wy jesteście w zmowie.
- Zabawne. – zaczą Hokage. – Twój małżonek mówił to samo.
- Ile on ma lat?
- 19.
- Ehmm… Gdzie on jest?
- Na misji. Wróci dziś wieczorem. Gdzieś za jakieś 2 godziny. Rin !!- zawołał.
Z kącika wyleciała mała dziewczynka o brązowych włosach i oczach.
- Podejdź. – powiedział.
Gdy dziewczynka podeszła zaczą szeptać jej na ucho i podał jej klucze.
Potem mała podbiegła do mnie i złapała mnie za rękę.
- Chodźmy. – powiedziała słodkim głosem.
- Ale… Gdzie?
- Do twojego domu.
„ DOM ”. Czy ja go mam?  To pytanie nurtuje mnie od dawna. Poddałam się jej, a ona ciągnęła mnie za rękę. Jeszcze zanim wyszłyśmy pożegnałam się  Z Ojcem i przyjaciółmi.
Wyszłyśmy. Ludzie gapili się na mnie i szeptali coś między sobą. Nie zwracałam na to uwagi. Rozglądałam się wokoło. Wioska była piękna. Może dlatego, że to pierwsza, w której byłam ( nie licząc Wiru.) . Dotarłyśmy do jakiegoś domku. Rin otworzyła drzwi i wpuściła mnie przodem. Weszłam do środka. Stałam w korytarzu.
- Proszę. Oto klucze od pani nowego dom. – powiedziała dziewczynka i podała mi kluczyki.
- Kushina. Mów mi Kushina.
- Dobrze. Do zobaczenia Kushina sama. – pomachała mi i wyszła.
Pierwszym pomieszczeniem do którego weszłam była kuchnia. Małe pomieszczenie. Żółte ściany dodawały mu blasku. Na środku stał okrągły stół, a przy nim 4 krzesła. Kuchenka, lodówka, półki i duże okno. Podeszłam do niego. Padał widok na ulice. Poszłam dalej. Salon. Zielone ściany, do teko popasana kolorem kanapa, naprzeciwko niej okno. Stolik stojący przed nią, był zawalony papierami. Zrzuciłam torby z ramion i podeszłam do okna. Widziałam duży ogród. Był trochę zaniedbany. Ruszyłam dalej. Minęłam schody prowadzące na górę i natrafiłam się na drzwi. Otworzyłam je. Łazienka. Niebieskie ściany, umywalka, toaleta i wanna, bardzo duża. Wyszłam. Kolejne drzwi.  Złapałam za klamkę i weszłam do ogrodu. Przeszłam się przez niego kawałek i usiadłam pod drzewem wiśni. Jest wiosna. Rozkwitły kwiaty Sakury.  Spojrzałam w górę. Promienie zachodzącego słońca przedzierały się przez płatki. Piękny widok. Siedziałam tak, aż w końcu zasnęłam z uśmiechem na ustach.

~*~
Ohayo. Przepraszam, że mnie tak długo nie było. Mam pustkę w głowie. Nie wiem co mam pisać. Mam  nadzieję, że to się zmieni. pozdrawiam.

Zakochana ;*

sobota, 18 czerwca 2011

3.


- Minato…. – tylko tyle mogłam powiedzieć. Jego słowa ciągle rozbrzmiewały w mych uszach. Co ja mam mu powiedzieć? To, że jestem rozżalająca cię nad sobą psychopatką? Miał racje. Zostali ze mną. Do dziś pamiętam ich słowa:
- Zostaniemy z tobą do końca naszych dni. Nie jesteś podobna do innych dziewczyn. Jesteś twarda jak skała, jednak w głębi jesteś delikatną dziewczynką. Dlatego zaopiekujemy się tobą jak młodszą siostrą. Pamiętaj. Nigdy nie zostawimy cie samej.
Oczy zaczęły mnie piec. Nie!!!! Już raz widział jak płacze. Nie chcę, by zauważył to jeszcze raz. Podniosłam głowę. Stanowczym głosem  powiedziałam:
- Dziękuję. Uświadomiłeś mi jak ważni dla mnie są moi przyjaciele. Dziękuję.
Skiną głowę i puścił moje ramiona.
Gapiłam się na niego przez dłuższy czas. Westchnęłam i minęłam go leniwym krokiem.
- Gdzie zamierzasz iść?- zapytał.
- Do szpitala.
- Nie idziesz do domu się przebrać?
Spojrzałam na swoją wczorajszą sukienkę i nagie stopy.
- Nie.- odparłam.
-Jak chcesz.
Prychnęłam i poszłam przed siebie.
Wracając ze szpitala do domu cały czas myślałam o Matt’cie i Key’u.  Na szczęście już lepiej się czują. Cieszę się, że chociaż oni żyją. Niedługo pogrzeb. „ Ahhh….. Ci w szpitalu, a reszta na misjach… Jak zwykle… Jestem zbędna…”
Weszłam do domu, w którym panowała grobowa cisza. Ojciec pewnie był w pracy, a reszta??? Weszłam do kuchni.
- Cześć mamo.- powiedziałam.
- Kochanie!!!! Gdzieś ty była!? Wszyscy się o ciebie martwiliśmy !!!! – krzyknęła kobieta przytulając mnie.
- Eeeee…. Byłam w szpitalu..- wolałam jej nic nie mówić.
- Ahh… Jak oni się czują?
- W porządku. Gdzie nasi goście?
- W gabinecie ojca… Kushina…!!!!!!!!
- Na razie!!!!!!!!!!- krzyknęłam wybiegając z domu.
Biegłam ile sił w nogach. Po chwili przyłączyła się do mnie Shadow. Wogule, dlaczego ja tam biegnę? Nie mam bladego pojęcia. No cóż. Jeśli coś robie to muszę to skończyć.
Bez pukania wpadłam do gabinetu ojca. Wszyscy się na mnie spojrzeli.
- No co? – zapytałam.
- Nic.,..- odparł ojciec – Co ty tu robisz?
- No, codziennie przesiaduję w twoim gabinecie. Chyba, że mnie wcześniej nie widziałeś.
- Zawsze cię widzę. Jesteś głośna.
- Dziękuję. Bardzo się staram.
Przeszłam przez pokój i usiadłam na parapecie. Spojrzałam na swoje nagie stopy. Biegnąc ty pokaleczyłam się o kamienie. Śledziłam krew płynącą po mojej pięcie. Wyobraziłam sobie swoją sylwetkę osianą mnóstwem ran i krwi…. Prawdziwy świat Shinobi. Zabij lub zostań zabitym. Westchnęłam i spojrzałam na las.
- Dziękujemy za wszystko Uziskage- sama. – powiedział Jiraya.
- Nie ma za co. Miło mi było móc gościć w mojej wiosce takich wspaniałych shinobi. Tobie Minato dziękuje raz jeszcze za uratowanie mojej córuni.
- Nie ma za co…. – nie zdarzył dokończyć.
- NIE JESTEM DZIECKIEM !!!!!!!!!!!!!!! –krzyknęłam ojcu prosto do ucha.
- Nie krzycz nie jestem głuchy !!!!!
- Nie jestem dzieckiem. – odparłam.
- Tak lepiej. I oczywiście, że jesteś moją córunią.
Prychnęłam i siadłam na parapecie.
 Ninja z Konohy wstali i skłonili się.
- Raz jeszcze dziękujemy.
Wyszli. Tyle ich widziałam.


Siedziałam na polu treningowym i spoglądałam jak Matt i Key ćwiczą z senseiem. Robie tak od ostatnich dwóch lat. Tak. To już dwa lata od spotkania shinobi z Konohy. Przyglądałam się ich nowej technice, której potem mam zamiar się nauczyć. Jestem samoukiem. To taki mały sekret. Wymykam się nocą z domu i trenuję. Jestem naprawdę dobra. Szybka, zwinna…
Moim żywiołem jest woda. Potrafię skinieniem ręki stworzyć mackę wodną. Dobrze mi idzie też leczenie. To wszystko jest związane z kontrolą chakry. Jestem niezła w te klocki.
Skończyli. Idą w moją stronę. Wstałam z uśmiechem na twarzy.
- Głodny jestem. – powiedział Matt.
- ja też. – przytakną Key.
- Więc idziemy na Ramen. – powiedziałam.
Siedząc w knajpce starałam się zapamiętać wszystkie szczegóły związane z technika. Po godzinie rozeszliśmy się do domów. Było około 22:00.
Weszłam do swojego pokoju  i  zabrałam koszulę nocną. Przeszłam do łazienki. Rozpuściłam włosy i stanęłam przed lustrem. Rude włosy sięgały mi do kolan. Spojrzałam w swoje zielone oczy. Wydawały się doroślejsze i mądrzejsze.   Weszłam pod prysznic. Woda działała na mnie kojąco odkąd stała się moim żywiołem. Westchnęłam i zakręciłam wodę. Wytarłam włosy i ciało. Założyłam koszulę nocną i zaczęłam się rozczesywać. Wyszłam kierując się do pokoju. Światło było zapalone. Na moim łóżku siedział ojciec.
- Już czas.- powiedział.
 Smutnym wzrokiem spojrzałam na Shadow siedzącą na środku pokoju.

***
Wybaczcie moją nieobecność. Mam złamany obojczyk i nie jest mi łatwo pisać, Przepraszam za błędy.

Zakochana;*

sobota, 28 maja 2011

2.

 Witam.
Wybaczcie.Mam kompletny brak weny. Myślę i myślę, aż rozbolała mnie głowa. Jednak mam pomysł na następną notkę. Może okaże się dłuższa i ciekawsza od tej.
Co do tego posta. Starałam się jak mogłam. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Za błędy przepraszam. Życzę miłego czytania ;)

2.


Obudziły mnie promienie przedzierające się przez okno. Podniosłam powoli jedną powiekę potem drugą. Zamrugałam i dopiero po dłuższej chwili załapałam, że jestem w swoim pokoju. Leniwie zsunęłam się z łóżka. Miałam na sobie wczorajszą pomarańczową sukienką lecz butów  nie znalazłam . Podrapałam się po głowie i zeszłam na dół. Do kuchni trzeba było przejść przez salon, w którym siedzieli Jiraya i Minato. Nie zwracając na nich uwagi przeszłam przez pomieszczenie do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i położyłam je na talerzu. Przechodząc przez salon zatrzymał mnie ojciec:
- Masz jakieś plany na dziś?
- Tak, Ojcze. Obiecałam kolegom, że się z  nimi spotkam.
- Ach, ci twoi „kumple”.  Znajdź jakieś przyjaciółki.
-  Nie trzeba ojcze. Dobrze się z nimi dogaduję.
- Przyjaźniłaś się może z Luckiem?
- Tak. On też należy do naszej bandy. A dlaczego pytasz?
- O jejku….
- Co się stało Ojcze?
Zmartwiona odłożyłam kanapki na stuł i podeszłam do niego, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Dostałem z samego rana list, że Luck nie żyje. Matt i Key są w ciężkim stanie jak i ich  sensei. Leżą w szpitalu. Pogrzeb odbędzie się za trzy dni.
Ręka zsunęła mi się z jego ramienia. Stałam taka zamurowana. Nagle przypomniały mi się wszystkie wspólnie spędzone chwile. Pierwsza łza spłynęła strumykiem po  moim policzku i roztrzaskała się o podłogę. Gdy tylko spadła odwróciłam się na pięcie i pobiegłam przed siebie. Gdy wybiegłam z domu usłyszałam krzyki moich rodziców i … Minato? Nieważne.  Luck nie żyje, Matt i Key są w szpitalu. Powinnam im pomóc, ale jak?  Nie znam żadnych technik, nic co mogło by mi pomóc. Zatrzymałam się na urwisku. Moje nagie stopy stały na samej krawędzi. Tylko jeden krok…. Tylko jeden…. Podniosłam nogę, by to zrobić…. Nagle ktoś złapał mnie w pasie i pociągną do tyłu.  Zaczęłam krzyczeć i szarpać się.  Łzy płynęły wielkimi strumieniami po moich policzkach. Poczułam ciepło przy plecach.  Czyjś przyspieszony oddech przy uchu. Cichy, delikatny szept:
- Dlaczego?
Nie odpowiedziałem.
- Nie możesz tego zrobić.
Milczałam.
- Słyszysz co do ciebie mówię ?!?!?!?!
Odwrócił mnie do siebie. Bałam się podnieść wzrok. Bałam się spojrzeć w jego, pełne troski oczy. Podniósł mój podbródek zmuszając do spojrzenia. Jego oczy były przepełnione troską i strachem. Wierzchem dłoni otarł łzy snujące się po mojej twarzy.
- Nie możesz tego zrobić. – powtórzył.
 - Nie mam nic do stracenia.- odezwałam się.
- A twoja matka, twój ojciec, przyjaciele???
- Moi rodzice?!? Och proszę cię. Oni nawet mnie nie znają. Dla nich liczy się tylko wioska. Nie znają moich zainteresowań. Niczego. Tyle razy opowiadałam im o moich przyjaciołach, a oni nawet na mnie nie spojrzeli. Wogule mnie nie znają…
- A przyjaciele?
- Nawet nie potrafię im pomóc. Nie mogę być shinobi. Nie potrafię ich obronić. Oni giną przeze mnie. Wrogowie chcą mnie, a oni mnie znają. Nie są ze mną bezpieczni.
- Ale oni wiedzieli, że będziesz celem wrogów, a mimo to zostali. Bronią cię za wszelką cenę. Chcesz żeby śmierć przyjaciela poszła na marne?
Milczałam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Chcesz żeby ich śmierć poszła na marne?
- Minato….

wtorek, 22 marca 2011

1.


- Czego chcesz?- zaczął mój ojciec.
- No nie wiem….
- Koleś to boli!!!!!- krzyknęłam kiedy napastnik pociągną mnie za włosy.
Nagle koło tego białowłosego, jak on? Jiray. No właśnie. Koło Jirayi pojawił się znikąd blond włosy chłopak. Był tak 2 lata starszy ode mnie.
- Ma boleć.- powiedział pociągną jeszcze raz ręką. Tego było za wiele. Złapałam jego ręce i zręcznie wykręciłam. Wstałam i kopnęłam go tak, że poleciał na krzesło i je połamał.
- Wal się debilu!!!!!!- krzyknęłam i odwróciłam się do niego tyłem. Usiadłam na miejscu mego ojca i skrzyżowałam ręce.
- Kushina, skarbie, jakby coś ci się stało….- pogłaskał mnie po głowie.
- Tato, nie jestem dzieckiem.- zrzuciłam jego rękę z mojej głowy.
-Toiraka- sama..- zaczą Jiraya- to jest Minato. –wskazał na chłopaka, który mi się przyglądał.- Jest moim uczniem.
- Miło mi papa poznać.- Minato wyciągną rękę w stronę mego ojca.
Ja wywróciłam teatralnie oczami i stanęłam koło okna. Usłyszałam coś dziwnego za plecami. Mimo woli odwróciłam się i zauważyłam tego faceta, co go kopnęłam, stał za Minato z nożem w niesionej ręce. Krzyknęłam. Chłopak odwrócił się i wbił przeciwnikowi kunay prosto w serce. Ten człowiek padł na ziemię tak bezwładnie. Zupełnie jak lalka, która została rzucona przez dziecko.  Blondyn spojrzał na mnie i musiał chyba wyczytać z moich oczu, jak bardzo się boję. No, ale mam tylko 15 lat.  Z zamyślenia wyrwało mnie drapanie drzwi. Podbiegłam do nich i lekko uchyliłam. Na dywaniku siedziała młoda wilczyca. Była cała szara z białą skarpetką na prawej łapie. Znalazłam ją kiedyś w lesie i bardzo polubiłam. Nazwałam ją Shadow, bo zjawia się jak cień. Wpuściłam przyjaciółkę do gabinetu ojca. Toiraka usiadł na swoim fotelu, a ja koło niego na podłodze z Shadow. Ułożyła się i położyła pysk na moich kolanach.  Zaczęłam drapać ją za uchem. Przymrużyła oczy, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Poczułam na sobie czyjś wzrok. Podniosłam głowę i ujrzałam błękitne spojrzenie Minato. Uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił ten gest.  Spuściłam wzrok na Shadow, która zerwała się na równe łapy.
- Co jest ?- zapytałam.
Mruknęła coś i nagle się zjeżyła. Zaczęła  głucho warczeć w stronę okna.
- Kushina, do mnie!!- zawołał ojciec. Skinęłam głową i podbiegłam do niego chowając się za plecami.
Do gabinetu wskoczył przez okno jakiś mężczyzna. Shadow podkuliła ogon i pobiegła w stronę drzwi.  Ja oczywiście za nią. Zanim jednak dobiegłam, ten obcy spojrzał się na moją przyjaciółkę i coś w nią rzucił. Shadow zaczęła piszczeć. Gdy usiadłam koło niej zauważyłam, co to było. Trzy igły nasączone trucizną. U oczach ukazały mi się łzy.  Nie wiedziałam co mam robić. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Krzyknęłam i odwróciłam się. Na szczęście był to Minato. Spojrzał się na mnie dziwnym wzrokiem, a potem na wilka. Ukląkł przy niej i zaczą wyciągać igły. Za każdym razem czułam ból w ramieniu. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.  Jednak przeczekałam to. Chłopak za to wyciągną z plecaka bandaż i owiną jej rany.  Potem zerkną na mnie i trzeba powiedzieć, że się zdziwił. Ja nadal patrzyłam na towarzyszkę. Gdy poczułam rękę na policzku, to dopiero na niego spojrzałam. Jak się okazało Minato ocierał mi łzy. Nawet nie wiem skąd one się wzięły. Kiedy zaczęłam płakać.
- Nie płacz.- powiedział.
Tego było za wiele. Rozpłakałam się na dobre. Shinobi przytulił mnie do siebie. Wtuliłam się w jego ramię.
- Ej, ona będzie żyła.- pocieszał mnie.- Będzie dobrze.
Pogłaskał mnie po głowie. Uśmiechnęłam się mimo woli wdychając jego zapach.  Pachniał zupełnie jak las, trawa okryta rosą….. Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w  oczy.
- Dziękuje..-powiedziałam.
- Nie ma za co.- uśmiechną się do mnie.
Uklękłam  koło Shadow i położyłam jaj pysk na swoich kolanach.  Drapałam ją za uchem i w myślach powtarzałam pewne słowa:
 „ Nie możesz mnie zostawić. Shadow proszę cię. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Nie zostawiaj mnie.”
Musiała to jakoś usłyszeć, bo podniosła pysk, i polizała mnie po ręce. Potem spojrzała mi w oczy. Wyczytałam z nich troskę…. Usłyszałam lekki huk za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam, że mój ojciec, Jiraya i Orochimaru lezą na ziemi. Ten dziwny mężczyzna spojrzał się na mnie i na Minato. Ruszył wolnym krokiem  w naszą stronę.  Nagle przede mną stanęła Shadow. Ciężko opierała się na trzech łapach. Pochyliła głowę i obnażyła kły. Mężczyzna chyba dopiero teraz ją zauważył. Bynajmniej  żywą. Myślał, że ją zabił. Spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem. Shadow wystrzeli łado góry jak strzała rzucając się na niego.  Poleciał na plecy. Wadera chwyciła go za kark i zaczęła szarpać. Gdy usłyszała łamanie kości, to dopiero w tym momencie puściła. Podbiegłam do ojca:
- Co im jest?- zapytałam chłopaka.
- Zasnęli.
- Jak to zasnęli?
- Normalnie. Użył na nich jakieś judsu. Niedługo się obudzą.
- Ok. Shadow do mnie.
Wilk podbiegł posłusznie i ułożył się koło moich nóg. Minato podszedł i usiadł koło nas. Podrapał waderę za uchem i uśmiechną się.
- Naprawdę cię lubi.- powiedział.
- O dziwo cię nie gruzie. Nikomu nie pozwala się dotknąć. A ty….. Głaszczesz ją, a ona ci pozwala….
Shadow spojrzała na mnie swoimi czarnymi oczkami. Przekręciła głowę, jedno uszko miała oklapnięte, a drugie nie, czerwony język wywiesiła z pyska. To tak zabawnie wyglądało. Zaczęłam się śmieć, a wraz ze mną Minato…..
Rozmawialiśmy jeszcze długi czas….
W końcu zaszło słońce……
Leżeliśmy na podłodze, i to bardzo blisko siebie…..
W końcu zasnęłam, z głową położoną na klatce piersiowej Minato…….


~*~ 

Shadow miała siwą sierść, przekręconą głowę, oklapnięte uszko. Jednak to i tak ładne zdjęcie.

Zakochana;*

wtorek, 8 marca 2011

Dzień Kobiet

Przeżywam ten dzień z wami ;*



Z okazji Dnia Kobiet pragnę złożyć Ci
życzenia, wszystkiego najlepszego, dużo
szczęścia, by w każdym dniu roku
uśmiech na twarzy Twej gościł tak samo
często, jak w tym dniu. Bądź zawsze szczęśliwa, złym losom
nieznana, uprzejma, czuła, tkliwa,
przez wszystkich kochana.


Zakochana;*

czwartek, 10 lutego 2011

1.

-Nie wrzeszcz tak na mnie!!!!! – Zaczą Sandiego.
- Nie mam ochoty oprowadzać ich po wiosce!!!!!! Dlaczego akurat ja!?!?
- Bo ty znasz wioskę najlepiej, a oni zostaną tu trochę.
- Ale….
- Żadnego ale… Wyjdź !!! Ale już !!!!
Wyszłam mamrocząc pod nosem. Czekałam pod drzwiami gabinetu, aż życzliwie wyjdą i się ruszą. No proszę. W końcu skończyli.
- I u ciebie zamieszkają !!!!!
To zdanie zostało mi w głowie. Sandiego wie jak mnie wkurzyć. Westchnęłam i zaczęłam oprowadzać ich po wiosce. Opowiadałam śmieszne historie związane z miejscem, w którym byliśmy.  Nawet polubiłam Mikoto i Jiraye, ale Minato i Aki to inni ludzie. Dosłownie. Blondas się chwali jaki on cudny, a czarno włosy cięgle mnie ignorował.  Zwiedzaliśmy tak przez 2 godziny i poszliśmy do mojego domu. W środku panował porządek, który wszystkich zdziwił. Nie pytajcie dlaczego.  Pokazałam im parter, w którym mieścił się salon, kuchnia, łazienka, dwa pokoje i sala treningowa. Na piętrze była łazienka i sześć pokoi ( łącznie z moim). Wybrali sobie pokoje i zostali w nich, by się rozpakować. Ja w tym czasie zeszłam na dół do Sali treningowej.  Chciałam trochę poćwiczyć, ale samemu to ciężko.
 - Mogę się przyłączyć?
Odwróciłam się i w dr zwiał zobaczyłam Mikoto.
- Jasne !!! – zawołałam wesoło.
Podeszła do mnie i podała rękę.
- Ja sędziuje.
Podskoczyłyśmy obie na dźwięk głosy. W drzwiach stał uśmiechnięty Minato.
- Ok. – wydusiłyśmy razem.
- Gotowi. Start.
Okrzyk Minato rozległ się po całej Sali. Mikoto rzuciła w moją stronę kilka shurikenów, ale ja zręcznie je ominęłam. Zauważyłam, że tworzy pieczęcie do Katon. Zareagowałam automatycznie. Utworzyłam kilka pieczęci i wykrzyknęłam:

-Bakusui Shouha [Suiton]

Wyplułam z siebie wielką ilość wody. Taką, że zalała całą sale.  Stojąc na powierzchni widziałam jak Mikoto wynurza się z wody. Wtedy zaczęłam biegać w koło niej jak szalona. Wynik tego był do przewidzenia. Utworzył się wielki wir.  Dziewczyna wirowała tam gdzieś.
- Pod – da-je się.- wykrztusiła.
Przestałam biegać i zamknęłam oczy. Skupiłam się, by pozbyć się wody. Udało się. Zniknęła. Mikoto leżała cała przemoczona na podłodze i wypluwała wodę. W koło rozległ się dźwięk oklasków. Spojrzałam w bok. To Jiraya.
- Brawo. Taka młoda, a używa takich niebezpiecznych technik. Wogule to skąd ją znasz? Masz  sześć lat. Nie powinni was tego uczyć.
- Sama się tego uczę. Chcę żeby w końcu mnie docenili.- spuściłam głowę.
Podeszłam do Mikoto i podałam jej rękę.
- Czekam na rewanż. – wydusiła.
- Okej.
Wyszłyśmy z Sali śmiejąc się jak najgłośniej.  Dziewczyna poszła się przebrać. Podszedł do mnie biało włosy sanin.
- Macie gdzieś tu jakieś jezioro? – spytał.
- Głupie pytanie. Jesteście w wiosce wiru. Tu są same jeziora. Mogę was zaprowadzić. Niedawno znalazłam wspaniałe jeziorko i nikt o nim nie wie.
- Świetnie. – i krzykną na górę.- Dzieciaki zbierać się !!!! Idziemy nad jezioro !!!
- To ja idę się przebrać.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam.  Założyłam na siebie czarny, dwuczęściowy strój kąpielowy. Na to zarzuciłam  Białe spodnie i białą bluzkę. Zbiegłam po schodach i stanęłam koło Jirayi i Akiego.  Minato zaraz zbiegł po schodach i gapił się na mnie, ale ja go olewałam. Czekaliśmy jeszcze na Mikoto. Jednak zaraz  zbiegła i ruszyliśmy w stronę tajemniczego miejsca.

***
Ohayo. Tak oto napisałam pierwszą notkę na tym blogu. Cieszę się, że mogłam to zrobić ;*


Zakochana;*