blog

blog

piątek, 6 lutego 2015

17.

Nie licząc tego, że dostałam niezły ochrzan od ojca, to nawet było spoko. Tylko mnie wyklneli. Tylko dlatego, że jestem kobietą. Ale co tam. Miałam szczerze niezły ubaw widząc ich zdenerwowanie.   Widziałam jak ojciec przytula ciało matki, ale nie uronił przy  tym ani jednej łzy. To mój ojciec. Twardy na zewnątrz, ale miękki w środku. "Chyba mam to po nim" uśmiechnęłam się szeroko zaciskając z całej siły pięści.  Poczułam dotyk na ramieniu. Tylko tego jeszcze brakowało.
Błękitne oczy wpatrywały się we mnie ze współczuciem.
- Przestań - mruknęłam cicho, tak aby tylko on mnie usłyszał, przy okazji spuszczając głowę. - Nie patrz tak na mnie.
Chyba chciał coś powiedzieć, ale gdy przeniósł wzrok nad moim ramieniem poklepał mnie tylko i odszedł.
Odwróciłam się i napotkałam wzrok ojca. Podeszłam do niego powoli i przytuliłam się do jego torsu. Miło było poczuć znów to ojcowskie ciepło. Objął mnie delikatnie i oparł brodę na mojej głowie.
- Wiesz, ze cię kocham, prawda? - szepnął co sprawiło, że po kręgosłupie przeszedł mi dreszcz.
- Oczywiście, ze wiem, tato.
- Dlaczego więc nic mi nie powiedziałaś.
- A pozwolił byś mi na to?
Westchnął głośno, ale nadal nie wypuszczał mnie z uścisku.
- Jesteś taka sama jak matka, wiesz?
- Zabawne - mruknęłam unosząc głowę. - A mnie mówiła, że jestem podobna do ciebie.


Wymknęłam się bez problemu, w końcu robiłam to wiele razy.  Ominięcie straży to bułka z masełkiem udekorowana koperkiem. Wskoczyłam w pierwszą linię drzew, przeszłam kawałek. Już widziałam blask ognia, kiedy coś mnie zatrzymało. Tej nocy nie było wiatru. Delikatny powiew we włosach i zimne ostrze przy szyi. Wpadłam. Jak to się mogło stać? Spokojnie, spokojnie. Muszę po prostu go pokonać. Dam radę, w końcu to tylko jedna osoba.
- Co ty robisz? - Minato. Jakim cudem nie wyczułam jego zapachu?
Przesrane. Dlaczego właśnie on? Nie mogłam trafić na kogoś, kogo łatwo pokonać? Chociaż przyszłam tu, aby go spotkać, ale nie w takiej sytuacji.
- Emmm...-zaczęłam. - Szukałam cię.
Lewą ręką złapał mnie za nadgarstek, ale prawą dalej trzymał kunaia. Bynajmniej nie musiałam patrzeć mu w oczy, bo stałam do niego plecami.
- Po co?
- Musimy porozmawiać.
Schował broń i odwrócił mnie do siebie, ale nie uwolnił mojej ręki.
- Ten mężczyzna z dzisiaj... wydzielał dziwny zapach - zaczęłam. - Wiec... jakby ci to powiedzieć.
Usłyszałam cichy śmiech.
- No dalej.
- Więc, ten zapach.... No wiesz, czuję go nadal tylko w większej ilości.
Uśmiech zniknął z jego ust.
- Masz na myśli, że...
- Nie wiem. Nie jestem pewna.
-Kushina - złapał mnie za ramiona. - Skup się. Nadal czujesz ten zapach?
Wciągnęłam delikatnie powietrze. Zapach: Minato, Minato, Minato...
- Ekhem... Ymm. Rozpraszasz mnie - na policzkach poczułam rumieńce.
Puścił mnie i odsunął o kilka kroków. Zamknęłam oczu i raz jeszcze nabrałam powietrza. Różna mieszanka zapachów - za blisko - dalej, dalej. Pachnie jak kwiat, bardzo rzadki kwiat, no i może trochę świeżo skoszoną trawą.
- Tak, jest daleko, ale nie na tyle abym go nie wyczuła.
Zamyślił się. Jeśli to co mówiłam jest prawdą, to ktoś chce wykorzystać tą sytuację.
- Minato - spojrzał na mnie. - Dlaczego istnieje coś takiego jak wojna? Przynosi ból i cierpienie, zamiast szczęścia.
Spojrzałam prosto w jego oczy. W nocy przybierały pięknego odcieniu.
- Um, przepraszam, nie powinnam była...
Przytulił mnie zanim skończyłam.
- Wiesz, łzy nie są oznaką słabości tylko miłości - szepnął. - To nic złego płakać.
Uśmiechnęłam się delikatnie i zacisnęłam pięści na jego koszuli. Staliśmy tak dość długo, a kiedy odsunął się odrobinkę aby spojrzeć mi w oczy uśmiechnął się. Moje policzki były całe zalane łzami, żałośnie pociągałam nosem. Pokręciłam głową i włosy zasłoniły mi twarz. Po chwili na policzku poczułam ciepłego całusa. Zrobiło mi się gorąco. odepchnęłam go od siebie.
- C..C...co tyy... r..robisz...?
Zaśmiał się głośno i przyciągnął mnie do siebie. Chciałam zaprotestować, a on korzystając z sytuacji, po prostu wepchnął swój język do moich ust. Byłam zszokowana, a jego usta były takie ciepłe. Poczułam się jak tego dnia w wannie. Całe moje ciało dziwnie zareagowało na jego dotyk. Na początku byłam zaskoczona, ale poddałam się- nie mogłam się bronić. Oddawałam pocałunki z coraz większą pasją i zachłannością, ale kiedy jego dłonie powędrowały pod  moją sukienkę, odepchnęłam go.
- Nie mogę - szepnęłam ledwo łapiąc oddech.
Uśmiechnął się delikatnie.
- Spotkajmy się jutro w tym miejscu o tej samej porze. Porozmawiam z Hokage.
Skinęłam głowa i wróciłam do wioski.

Kilka godzin później
Już po południu, a ja nadal nie znalazłam okazji aby porozmawiać z ojcem. Nigdzie nie mogę go dorwać. Jak idę do gabinetu, to się dowiaduje, że jest gdzieś w wiosce, jak już dojdę w to miejsce, to mi mówią, że poszedł już gdzieś indziej. To są jakieś kpiny !
Czekam, czekam, czekam.... Zaraz chyba tu korzenie zapuszczę. Siedziałam w fotelu ojca, a raczej kręciłam się w kółko. Nudziłam się jak nigdy chyba. Teraz to już nawet słońce zaczyna znikać za linią drzew. Wreszcie, chociaż długo to zajęło, ojciec pojawił się w drzwiach gabinetu.
Z grubsza wytłumaczyłam mu całą sytuację. Marszczył brwi i rzucał oczami na boki. Nie miałam pewności czy mi uwierzył, dopóki nie odpowiedział jasno. Zgodził się spotkać z Hokage, ale dopiero za dwa dni. To już coś. Niestety, nie powiedziałam mu że mam zamiar spotkać się w nocy z Minato, tak jak nie powiedziałam, że spotkałam się z nim zeszłej nocy. Raczej byłby wściekły z tego powodu. Pamiętałam jak dziwnie na niego patrzył gdy tamten dotknął mojego ramienia.

Wskoczyłam w pierwszą linię drzew, przeszłam kawałek. Zatrzymałam się gdy w oddali ujrzałam blask ogniska. Nie musiałam czekać długo. Minato jak na zawołanie zjawił się naprzeciwko mnie. Uśmiechnął się do mnie na przywitanie.
- Wyjaśniłem wszystko Hokage. Nie chce dalszej wojny, spróbuje porozmawiać jutro z twoim ojcem.
Westchnęłam głośno na te słowa i przetarłam ręką kark. Czułam na nim pot oraz roztrzepane włosy, które okropnie mnie drażniły.
- Będzie problem. Ojciec powiedział, że porozmawia z Hokage, ale dopiero za dwa dni. Nie patrz tak na mnie, nie wiem dlaczego.
Zamknęłam oczy.  Usłyszałam jak Minato głośno wypuszcza powietrze. Byłam zmęczona. Zmęczona całą tą sytuacją, zmęczona wszystkim z czym wiązała się ta sytuacja. Chciałabym teraz położyć się w łóżku, zapomnieć choć na chwilę i się wyspać, potem wziąć ciepłą, relaksacyjną kąpiel. Otworzyłam oczy. Rzeczywistość potwornie mi doskwierała. Każda cząstka ciała niemiłosiernie ciążyła, pot na karku przeszkadzał, oczy przedstawiały mi rozmazany obraz.  Z westchnięciem oparłam się o drzewo i zjechałam po jego pniu na ziemię. Podciągnęłam nogi pod siebie, na kolanach oparłam łokcie, a na dłoniach podbródek.
- I? Co teraz? - zapytałam już zrezygnowana. Zmęczona jestem. - Co zrobimy?
Usiadł obok mnie pod drzewem, tak, że stykaliśmy sie ramionami. Pozwoliłam głowie oprzeć się o jego bark (nie wiedziałam jak to ująć, dop.aut.).  Siedzieliśmy tak dosyć długo. Powoli zaczynałam zasypiać. Powoli splotłam dłoń z jego. Poczułam jego usta na głowie. Wiedziałam, ze on jest równie zmęczony jak ja.
- Musimy coś zrobić - powiedział cicho. - Tylko nie wiem co.
- Czuję za to winna - szepnęłam.
- Daj spokój. Dobrze, że mi o tym powiedziałaś, jakoś przygotujemy się na to, co nadejdzie.
- Jestem zmęczona, Minato. Nie wiem jak długo to wytrzymam. Mój mały świat zaczął się walić w dniu, w którym ojciec zabrał mnie z Konohy, a wczoraj straciłam matkę. To boli. Wiem, ze mój ojciec cierpi i chciałabym mu pomóc, pocieszyć oraz opowiedzieć o wszystkim co mnie nurtuje, ale nie mogę zwalać na niego jeszcze więcej problemów. Wiem, że nie powinnam, ale czuję się osamotniona w rodzinnej wiosce.
Minato uwolnił swoją dłoń z mojego uścisku i mocno objął mnie ramieniem. Kilka razy pocałował mnie w czoło i głowę.
- Twój ojciec to naprawdę wspaniały mężczyzna. Cały czas dba o dobro wioski. Wszyscy wiedzieliśmy jak cenił twoją matkę, ale nie załamał się, i wieżę, że gdybyś opowiedziała mu o wszystkim co cię dręczy nie odrzucił by cię. Jesteś jego jedyną córką, a teraz pozostałaś mu tylko ty. On naprawdę chce cię chronić, Kushina.
- Wiem o tym. Często krzyczy i się wkurza, ale to mój ojciec. Nie mogę zostawić go samego, zrzucić wszystko na jego barki, tylko dlatego, że jest mężczyzną. Nie chce go stracić, ale... ciebie również.
Przytulił mnie jeszcze bardziej. Nasze wioski toczyły wojnę. Moja miłość nie miała siły, aby się przedrzeć.
- Wiesz, kiedy mogą zaatakować? - zapytał.
- Dotrą tu najpóźniej jutro wieczorem.
Minato wstał i pociągnął mnie do góry. Nie zdziwiło mnie to tak, jak to, że uklęknął przede mną  na obu kolanach, złapał mnie za dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
- Uzumaki Kushino... - przełknęłam ślinę. - Wyjdziesz za mnie?
To mnie zbiło z tropu. Całe zmęczenie nagle odeszło w niepamięć. Byłam w stanie jedynie stać i patrzeć w jego opanowane oczy.Nie wiedząc kiedy zaczęłam kiwać głową, a z oczu zaczęły wypływać łzy.
- Oczywiście, że tak... ty głuptasie... -uśmiechnęłam się do niego szeroko.
W sercu poczułam przyjemne ciepło, gdy zerwał się z ziemi i uniósł mnie do góry.
- Chce ślubu - powiedział.
- Co? Że teraz?
- Tak...
Patrzyłam na niego jak na skończonego idiotę.
- No to - zaczęłam. - Potrzebujemy kogoś, kto, no wiesz, wygłosi całe to przemówienie, świadków i obrączki.
Spoglądał na mnie ze zdziwieniem.
- No co? Sam powiedziałeś, że chcesz ślubu teraz.
Uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek. Objęłam go w pasie.
- Jiraya - powiedział Minato. - Może być moim świadkiem i udzielić nam ślubu - widząc moje spojrzenie dodał : - Jest w końcu uczniem Trzeciego i jednym z sanninów, nie?
- Wiem kto może być moim świadkiem i pomoże przy obrączkach, ale będę musiała wrócić do wioski, na chwilkę.
Ustaliliśmy, że spotkamy się nad wodospadem za jakieś pół godziny. Wróciłam do wioski, ale nie kierowałam się w stronę mojego domu. Stanęłam pewnie przed drewnianymi drzwiami, które otworzyły się nim zapukałam.
- Coś tak czułam, że przyjdziesz - babka uśmiechnęła się do mnie.
Gdy powiedziałam jej, że Minato mi się oświadczył i że chcemy wziąć ślub, teraz, była szczęśliwa. Przyznaję, że się zdziwiłam, ale i ucieszyłam. Zgodziła się nam pomóc, ale pod jednym warunkiem.

Gdy dotarłyśmy na umówione miejsce Minato i Jiraya już na nas czekali. Obydwoje wyglądali na zdziwionych moim wyglądem. Nie moja wina. Babka postawiła na warunek suknię ślubną, którą miała ona, a później moja matka na ślubie. Bez ramion, z gorsetem i obszernym dołem, który ciągnął się po ziemi. Podeszłam do niego powoli. Uśmiechnął się i ucałował mnie w czoło.
- Czy na pewno chcecie, abym to był ja? - zapytał Jiraya.
- Wiesz jak ciężko było wydostać się w tym z wioski - odpowiedziałam mu wskazując na suknię.
- A co z obrączkami?
Tu podeszła babka. Zsunęła ze swojej postarzałego palca obrączkę, a drugą już miała na dłoni.
- Mój świętej pamięci mąż ucieszyłby się na to - odpowiedziała z uśmiechem.
- Babciu, jesteś pewna, że możemy wziąć wasze obrączki? - zapytałam.
- Oczywiście skarbie. Niech wam przypominają o tym, że będziecie związani na wieczność, a jak coś wam się odwidzi wiedzcie, że mój mąż będzie was nawiedzał.
Wszyscy zaśmieliśmy się z jej groźby. Później Minato złapał mnie za dłonie. Jiraya zaczął coś mówić. Powtarzaliśmy swoje formułki nie odrywając od siebie oczu, delikatnie wsunęliśmy obrączki na palce. Cała ta ceremonia przebiegła szybko, bo nie zauważyłam nawet kiedy nasze usta złączyły się w gorącym pocałunku. Staliśmy przytuleni do siebie. Teraz już nic nie będzie tak jak dawniej.
Kiedy się od siebie odsunęliśmy zostałam wyściskana przez babkę. Płakała i śmiała się jednocześnie, składała mi niezliczoną ilość życzeń. Następnie zostałam wyściskana przez Jirayę. Ucałował mnie w policzek i powiedział, że czuje się trochę jak nasz rodzic.
Rodzic. Co ja powiem tacie?
Później będę się o to martwić. Słońce niedługo powinno wstawać, więc musiałyśmy się zbierać. Pocałowałam Minato na pożegnanie. Dziwnie się czułam wracając do wioski w sukni ślubnej. Na szczęście nikogo nie spotkałam po drodze. U babki przebrałam się wcześniejsze ciuchy, a ona w tym czasie spakowała suknię, mówiąc, że przekaże ją córce, o ile będę miała córkę.
Leżąc już w swoim łóżku przyjrzałam się dokładnie obrączce na moim palcu i zasnęłam z szerokim uśmiechem na twarzy.


~*~

Wiem, długo mnie nie było. Nawet nie mam pojęcia co na to powiedzieć. Nie będę się usprawiedliwiała. Czyste lenistwo. O szkole nawet nie będę wspominała - temat tabu - bo... tak jakoś. Co do notki, jestem zadowolona. Nie wiem do końca czy udało mi się jakoś to wszystko odwzorcować, ale nic nie poradzę. 

Mamy już luty, ale życzę wszystkim udanego Nowego Roku, aby był lepszy niż wszystkie inne :D  


Yuu...

6 komentarzy:

  1. Witam,
    rozdział przecudny, potajemny ślub Kushiny i Manato, ciekawe jak jej ojciec na to zareaguje....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Teraz myślę nad postem na tamtego bloga, a do tego szkoła (masakra), ale zapewniam, że nie porzuciłam moich blogów (tak na wszelki wypadek). Jestem dozgonnie wdzięczna za twoje komentarze :D
      Pozdrawiam, Yuu...

      Usuń
  2. Bosko piszesz! Ta historia jest tak świetna, że nie mogłam się oderwać. Mogę liczyć, że jeszcze kiedyś pojawi się coś na tym, albo na Twoim drugim blogu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    autorko zaglądasz tutaj jeszcze, ja tęsknię za tą historią...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    puk, puk jest tam ktoś... ja od czasu do czasu tutaj zaglądam, w nadzieji...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń