blog

blog

poniedziałek, 26 maja 2014

15.

Dni mijały mi na porządkach, gotowaniu i rozmowach ( przy herbatce z Rin ). Nie wiedząc 
czemu, Minato zaczął dziwnie się zachowywać. Często wychodził z domu, rzadko ze mną rozmawiał, miałam wręcz wrażenie, ze mnie unika. Dzisiaj znowu wyszedł zanim wstałam. Wrócił dopiero po zachodzie słońca. Siedziałam w kuchni, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Miałam właśnie zalaną herbatę, więc trzymając ją ostrożnie wyszłam na korytarz, żeby mu ją dać. Wyglądał... strasznie. Jego włosy były w nieładzie, oczy miał mocno podkrążone, cienie były prawie czarne, ubranie było mocno pomięte. Na jego twarzy wypisane było wyraźne zmęczenie. Stanęłam w drzwiach z wyciągniętą w jego kierunku ręką z herbatą. Spojrzał na mnie ukradkiem i poszedł do pokoju. Byłam zdziwiona. Pierwszy raz widzę go w takim stanie. Powolnym krokiem weszłam po schodach, zapukałam do drzwi, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Delikatnie nacisnęłam klamkę i zajrzałam. Leżał na łóżku, chyba zasnął. Szybki jest. Weszłam w głąb pokoju. Kubek postawiłam na szafce. Usiadłam na krawędzi łóżka i mu się przyjrzałam. Co go tak mocno zmęczyło. Usta miał lekko rozchylone, ręce rozrzucone luźno po bokach, a jego twarz wygięta była w dziwnym grymasie. Nie mogłam stwierdzić co takiego oznacza. Przejechałam dłonią po jego czole, na co jego twarz przybrała wyrazu ulgi. Uśmiechnęłam się lekko i przykryłam go kołdrą. Wyszłam zostawiając uchylone drzwi. Wzięłam szybki prysznic i sama poszłam spać. Zanim jeszcze odpłynęłam spojrzałam za okno. Niebo przeszyła wielka błyskawica.
Obudziło mnie mocne szarpnięcie. Nieprzytomna spojrzała na ojca, który krzyknął:
- Pakuj się.
Tyle go widziałam. Zwlekłam się jednak z łóżka i stojąc przed szafą, pakowałam ubrania do torby. Pogoda była okropna. Straszna ulewa idealnie pasowała do groźnej burzy. Spokojnie mogłam stwierdzić, ze idealnie przypomina moje samopoczucie. Szybko ubrałam sukienkę i płaskie byty. Włosy związałam w wysokiego koka.
Zeszłam powoli ze schodów, nie chciałam się przewrócić. W salonie był Hokage i Minato. Przy samych drzwiach stał mój ojciec, który złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął do wyjścia. Krzyknęłam zdziwiona. Spojrzałam na Minato, ale ten nawet na mnie nie patrzał. To był ostatni moment, w którym go widziałam.

Szliśmy już chyba drug dzień. Ojciec nadal się do mnie nie odezwał. Nikt z ochroniarzy również nie zamienił ze mną choćby jednego zdania. Czułam się w pewien sposób rozdarta. Mogłam spokojnie stwierdzić, że pokochałam Minato, więc dlaczego? Wytrzymałam jeszcze kilka dni. Kiedy dotarliśmy już do domu, mama rzuciła się na mnie cała zapłakana. 
- Kochanie, nic ci nie jest - krzyknęła przytulając mnie do piersi.
- Oczywiście, ze nic mi nie jest - odparłam lekko zdegustowana.
Nic więcej nie powiedziała. Nie było mnie w wiosce już długi czas, ale w oczy rzuciła mi się większa ochrona przy bramach i patrole na ulicach. Coś się święci. 
W pokoju usiadłam na łóżku i przetarłam twarz dłonią. Nie wytrzymam. Wybiegłam na ulicę, a stamtąd do budynku przywódcy wioski. Przed drzwiami poprawiłam sukienkę ( przebrałam się zaraz po powrocie )  i włosy. Zapukałam i weszłam za pozwoleniem. Nawet nie podniósł na mnie wzroku. Poczekałam cierpliwie, aż skończy pisać jakiś dokument i łaskawie spojrzy na mnie. 
- O co chodzi, córko ? - zapytał z powagą. Powiało chłodem.
- Dlaczego ściągnąłeś mnie z powrotem. W dodatku osobiście? - nie uniosłam się, jednak pytanie było nad wyraz zimne.
Zbliża się wojna - odpowiedź szybka i zwięzła.
Przecież w Konaha byłabym bezpieczna.... - serce zabiło mi szybciej. - Chyba nie chcesz powiedzieć...
- Sytuacja się skomplikowała - potarł oczy. Z daleka było widać, ze jest zmęczony.
- Zaraz. Mówisz, ze nie potrzebnie zmuszałeś mnie do ślubu, a kiedy polubiłam mojego przyszłego męża, zabrałeś mnie z powrotem do domu - krzyknęłam podirytowana.
- Polubiłaś? - zapytał mocno zdziwiony.
- Tak ! Co w tym złego, w końcu miał być moim mężem.
- Ale już nie będzie - podszedł do mnie. - Przepraszam, ze cię do tego zmuszałem. 
Przytulił mnie mocno po ojcowsku. Dawno tego nie czułam. Schowałam twarz w jego koszuli. Delikatnie pogłaskał mnie po włosach i ucałował w czoło.
- Kochanie, wracaj do domu.


- Jak chce to potrafi być kochany - mruknęłam do siebie.
Leżałam na łóżku z Shiro ( zmieniłam imię z Shadow, pamięta ja ktoś jeszcze ?) .  Wojna z Konohą. Dlaczego? Pokochałam tą wioskę jak własną. Ludzie byli życzliwi, poznałam koleżanki Rin i Mikoto, miałam tam ... Kogo? Kim tak właściwie jest dla mnie Minato? Spojrzałam za okno. Niebo było zachmurzone. 
- Nie martw się, dzieciaku - mruknęła Shiro. - Będzie dobrze.
Przytuliłam ją do siebie, schowałam twarz w jej karku.  Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.  Stałam z Minato na łące pełnej kwiatów. Przytulał mnie do siebie i szeptał coś do ucha. Nagle zaczął się oddalać. Chciałam krzyknąć, ale głos utknął mi w krtani. Zalałam się łzami i wyciągnęłam rękę. 
- Nie! Nie zostawiaj mnie! - usiadłam na łóżku. 
Ojciec z matką pochylali się nade mną.   Łzy kapały pi z brody, a oddech był mocno szarpany, jakby ktoś nie pozwalał mi oddychać.  Mama przytuliła mnie do siebie. Nadal byłam przymulona i powtarzałam w kółko:
- Minato...
- Skrzywdził cię? - pytanie padło z ust ojca.
- Co? Nie ! Oczywiście, że nie. Dbał o mnie - dlaczego ja to mówię.
- Córeczko, wiesz, że możesz nam o wszystkim powiedzieć - powiedziała mama. 
- Minato mnie nie skrzywdził - odparłam z nutką kończącą ten temat.
Tata pocałował mnie w głowę, a mama zakryła szczelnie kołdrą. Czasem potrafili być dokuczliwi, ale kochałam ich. 
Nie mogłam zasnąć. Słyszałam jak Shiro coś nuci. Nie pytała o nic. Potrafiła mnie zrozumieć jak mało kto.  Wpatrywała się tępo w sufit. Próbowała odtworzyć w głowie słowa, które szeptał mi do ucha.  Mocno odbija ni się po głowie "przepraszam" , jednak nie rozumiem dlaczego.  
Mijały tygodnie, aż w końcu zebrało się tego półtora roku. Nie widziałam go 19 miesięcy.  Miałam już ponad osiemnaście lat, a moi rodzice, o dziwo, nie nakłaniali mnie do ślubu.  Uśmiechałam się i śmiałam, ale babka i tak mówiła, że moje serce płacze, cokolwiek ma  na myśli.  Powiedziała to pierwszego dnia po moim powrocie i nadal się przy tym upierała. Na te słowa ojciec zacisnął mocniej usta, a mama zaśmiała się nerwowo, ale nic nie powiedzieli. 
Przechodziłam ulicą, kiedy usłyszałam głośny krzyk.  Pobiegłam w kierunku północnej bramy wioski. Zebrał się tam niezły tłum shinobi. Przepchnęłam się na sam początek. 
Na pierwszy rzut, nie wiedziałam co się dzieje. Ludzie panikowali, słychać było krzyki. Dopiero później dostrzegłam wielki tłum stojący na przeciwko naszej wioski. Tłum, ich było tysiące.  Nagle w głowie rozbrzmiały mi słowa ojca: " Zbliża się wojna". 
Konoha.
Zamurowało mnie.  Tylko nie to. Błagam. Tylko nie teraz.
I wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. 





Koniec........ Buahahaha.......... Szczerze... jestem zła sama na siebie. O ile tak mozna.
Yuu...


wtorek, 20 maja 2014

Yo.

Przepraszam. Nie mam pojęcia o czym mam dalej pisać. Już kilkanaście razy brałam sie za kolejną notkę, ale mam zupełną pustkę w głowie.
Nie zawieszam jednak bloga.  Postaram się kontynuować. Nie mogę jednak dokładnie powiedzieć kiedy pojawi się kolejna notka.
Dziękuję wam za wsparcie oraz za to, że czytacie to wszystko i czekacie. Dodajecie mi motywacji.

Yuu...