Nie jestem do końca pewna, czy to on nie mógł oderwać ode mnie wzroku, czy może to byłam ja? Naprawdę nie jestem tego pewna, tak samo jak tego, ile czasu tak stałam? To Minato. Ten sam, którego znałam i pokochałam... pokochałam? Tak, teraz mogę spokojnie to stwierdzić. Zakochałam się w nim. Jednakże, jakie to teraz miało znaczenie? W momencie, w którym wszystkie życia były na szali? Co mam zrobić?
Z zamyśleń wyrwało mnie silne szarpnięcie. Ojciec przyglądał mi się z powagą, a potem przeniósł wzrok na Minato.
- Wracaj do domu - powiedział.
- Nie - odpowiedziałam krótko.
Jeszcze nie miałam żadnego planu, ale nie zamierzałam się stąd ruszać. Musiałam coś wymyślić, i to szybko. Ojciec ruszył w stronę Hokage. Jeśli coś pójdzie nie tak, będziemy mieli wojnę. Spojrzałam szybko na swój strój. Czarna sukienka na ramiączka sięgająca kolan, lekko falowana, zwiewna i płaskie buty. Włosy związane w luźny kok. Tak źle nie wyglądałam, dlatego ruszyłam za ojcem. O dziwo nie odezwał się słowem kiedy zrównałam się z nim krokiem. Kage Konohy już na nas czekał. Oczywiście, musiał być w towarzystwie Minato, no jakby inaczej. Starałam się zignorować dziwną chęć przytulenia go. No i jak pech chciał, za cholerę nie mogłam zrozumieć o czym mówili. Za bardzo skupiłam się na chłopaku stojącym na przeciw mnie. Przyciągał całe moje zainteresowanie, sprawiał, ze zapominałam o całym świecie.
Głośny krzyk ojca rozniósł się po całym polu. Nie zrozumiałam słów, ale widziałam, że był wściekły. Taki wyraz twarzy był u niego rzadkością. W całym swoim życiu widziałam tylko raz. Za to Hokage wyglądał na lekko zdenerwowanego, nic poza tym.
- Nie zrozum mnie źle- zaczął spokojnie.
- Za późno - warknął - Chcesz wojny, to będziesz ja miał.
Po tych słowach pociągnął mnie w stronę wioski. Ostatni raz spojrzałam na Minato, który lekko skinął głową w naszym kierunku. Chciałam z nim porozmawiać, dowiedzieć się czegoś. Czy to na prawdę musi się tak skończyć ? Wojna do niczego nie prowadzi, powinni to wiedzieć.
Matka przytuliła mnie mocno i zbeształa za bezmyślność. Nie słuchałam jednak co mówiła. Za bardzo byłam skupiona na planie, którego jakimś dziwnym trafem nie mogłam wymyślić. Zostałam zaprowadzona wraz z innymi kobietami i dziećmi na tyły wioski. W bezpieczne miejsce, tak mówili.
Minęło pół dnia. Nieustanne wybuchy i wstrząsy powodowały większy niepokój. Ja głupia dopiero teraz zauważyłam nieobecność mojej matki. Wołałam, krzyczałam, pytałam. Nie ma jej. Przestraszyłam się nie na żarty. Ruszyłam biegiem w kierunku głównej bramy wioski. Próbowali mnie zatrzymać, ale jakoś udało mi się wyślizgnąć. Wpadłam między walczących. Ona gdzieś tu jest, wiem to. Tata. Musi być z nim. Wyłapałam go wzrokiem, a chwilę później zauważyłam ją. Przepychała się między innymi, ale jeden z mężczyzn wyciągnął miecz i ruszył za nią. Nie widziała go, była zbyt zajęta przepychaniem. Zrozpaczona rozejrzałam się wokół.. Spojrzeniem natrafiłam na Minato, który również patrzył w moja stronę i był nad wyraz zdziwiony. Westchnęłam głośno. " Nie zdążę!"
- Mamo !!! - mój zrozpaczony głos rozniósł się wśród walczących.
Mężczyźni stanęli zdziwieni i w tym samym momencie ciało mojej matki padło na ziemię. Rzuciłam, się w jej kierunku z łzami w oczach. Zdezorientowani shinobi schodzili mi z drogi. Upadłam na kolana i chwyciłam jej ciało w ramiona. Żyła, jeszcze. Straciła dużą ilość krwi. Ojciec już był koło mnie.
- Mamo - -ledwo to wypowiedziałam.
W gardle wyczułam wielką gulę, łzy zalały mi twarz. Ona jedynie uśmiechnęła się słabo. Położyła mi dłoń na policzku:
- Zawsze byłam z ciebie dumna. Żyj tak, żeby niczego nie żałować - wymruczała to cicho. - Opiekuj się dobrze naszą córką, kochanie.
Po tych słowach ostatni raz wypuściła powietrze z płuc. Niemożliwe. To nie dzieje się na prawdę.
- Mamo... - wydukałam potrząsając jej ciałem. - Mamo, otwórz oczy, to nie jest zabawne. Obudź się.... Ma... Nie rób mi tego... Mamo...
Już do końca nie wiem co mówiłam. Kiedy zaczęłam krzyczeć ojciec przytulił mnie do siebie. Kołysał nas delikatnie w przód i tył oraz szeptał ciche słówka do ucha. Nie mogłam przestać płakać. Nie byłam wstanie tego pojąć. Straciłam matkę.
Odsunęłam się delikatnie od taty i wstałam. Nie zwracając uwagi na rozmazany makijaż od łez, rozejrzałam się wśród zebranych. Nie ma go tu. Tego mężczyzny.
- Hokage ! - krzyknął ojciec. - Jak mogłeś...
- Przykro mi z powodu twojej straty, jednak mylisz się. Nie zrobił to żaden z moich shinobi.
- Więc kto? Może jeszcze powiesz, że ja ją zabiłem ?!
- Uspokój się. Nie atakujemy kobiet i dzieci, a ty wiesz o tym najlepiej.
- Jak mi ...
- To nie oni - szepnęłam cicho. - To ktoś inny. Ktoś obcy.
- O czym ty mówisz, Kushina. Kto to był?
- Nie wiem, ale zamierzam się dowiedzieć.
Ruszyłam powoli w kierunku lasu, kiedy usłyszałam za sobą głos:
- Całkiem spostrzegawcza ta twoja córeczka.
Mężczyzna stał między mną a ojcem i shinobi Konohy. Był niezwykle wysoki i dobrze zbudowany. Nie miał żadnej opaski ze znakiem wioski. To on.
- Ty... - warknął ojciec. - Jak śmiałeś zabić moją żonę!
- Normalnie. Nie martw się, niedługo ja spotkasz, o i zabierzesz ze sobą córeczkę.
Ruszył w kierunku taty. Odbiłam się delikatnie od ziemi. W sekundę byłam po jego prawej stronie i z całej siły uderzyłam go pięścią w twarz. Nie powiem, że nie, odleciał na kilkanaście metrów, przebijając przy tym chyba pięć drzew.
- Zabiję - krzyknęłam spoglądając na ślad, który pozostawił.
Nie przemyślałam tego. Wszyscy się na mnie gapili. Za późno na to. Zrzuciłam buty i zajęłam odpowiednią pozycję. Gdy tylko znalazł się w zasięgu mojego wzroku ruszyłam na niego z pełną mocą. Jestem niezwykle wkurzona. Złapałam go za koszulkę i kopnęłam w brzuch, wykręciłam mu rękę i przywaliłam z główki, a potem rzuciłam go na środek pola, obok ojca. Skoczyłam do góry i robiąc piękne salto wbiłam go w ziemię.
- Nigdy więcej nie waż się grozić mojej rodzinie.
Teraz to będę miała przechlapane. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam powolnym krokiem. Usiadłam koło mamy i zamknęłam jej oczy.
- Postaram się, mamo.
Notka tworzona przy : http://www.youtube.com/watch?v=cWVaAKBJxfw
Yuu...