blog

blog

niedziela, 15 września 2013

10.

Reszta dnia minęła całkiem spokojnie, rozmawialiśmy, śmieliśmy się. Minato zachowywał się na początku trochę dziwnie, ale potem był sobą. Zrobiliśmy razem kolację i szybko zjedliśmy. Wzięłam gorący prysznic i żegnając się z Minato poszłam do swojego pokoju. Nie mogłam spać, cały czas kręciłam się po łóżku. W końcu wstałam i podeszłam do okna. Padał deszcz i była niezła burza. Idealna pogoda na trening. Uchyliłam okno i z deszczu stworzyłam swojego klona, który od razu położył się do łóżka. Przebrałam się i wyskoczyłam na ulicę. W mgnieniu oka schowałam się w pierwszym lepszym cieniu.  Przebiegłam cichutko przez całe miasto wtapiając się w tło. Moje kroki idealnie wpasowały się w rytm kropli deszczu. Ominęłam budkę straży i wymknęłam się poza wioskę. Zaczęłam swój trening od porządnej rozgrzewki i biegu. Kilka razy okrążyłam całe pole. Dzięki pogodzie mogłam poćwiczyć nad wodnymi technikami. Od jakieś pół roku ćwiczyłam również nad żywiołem powietrza. Wiatr nie jest moją mocną stroną, ale pracuję nad tym. Znam kilka technik, które muszę dopracować i dzięki tej ulewie mogę je spokojnie wypróbować, by połączyć wodę z wiatrem, a wtedy nauczyć się panowania nad lodem. To może być całkiem ciekawe doświadczenie.
  Spędziłam tam kilka dobrych godzin. Z powodu bliskiego świtu ruszyłam w kierunku domu. Bez problemu dostałam się do swojego pokoju, zniszczyłam klona i zerknęłam w lustro. Wyglądałam okropnie. Cała umazana byłam błotem, woda ściekała ze mnie litrami, ciuchy gdzie nie gdzie były podarte. Zrzuciłam z siebie wszystko i wcisnęłam głęboko pod łóżko. Wzięłam czyste ubrania i weszłam do łazienki. Przemyłam twarz i rozczesałam włosy, wytarłam się do cucha po kolei nakładając na siebie ciuchy. Splotłam warkocza i poszłam spać. Była 4 nad ranem,  deszcz nie przestawał padać dzięki czemu nadal było ciemno. Zasnęłam bez żadnego problemu.

Minato:

Obudziłem się o 9 rano. Na zewnątrz było strasznie ciemno i padał deszcz. W mieszkaniu było cichutko. Kushina chyba nadal spała, zresztą się nie dziwię, pogoda dzisiaj niezbyt dopisuje. Zajrzałem do jej pokoju. Spała szczelnie owinięta kołdrą.  Nie miałem serca, by ja obudzić, dlatego po cichutku zamknąłem drzwi. Tak na marginesie  to nie miałem nic do roboty. Powoli się przebrałem, zrobiłem herbatę i z książka w ręku usiadłem na kanapie. Szybko mi się to znudziło.  Kiedy już straciłem wszelką nadzieję na coś ciekawego usłyszałem krzyk Kushiny. Od razu zerwałem się z kanapy i wpadłem do jej pokoju. Mogłem się od razu domyśleć, że to jego sprawka. Jiraya siedział na komodzie, na przeciwko łóżka, z głupkowatym uśmieszkiem, zeszytem i długopisem w ręce. Kushina siedziała na poduszkach i z szokiem wpatrywała się w mojego mistrza.
- Szybka reakcja - uśmiechnął się na co ona wściekła rzuciła w niego poduszką.
- Wynoś się z mojego pokoju - krzyknęła.
- Już, już. Mam tylko pytanko - podszedł i nachylił się nad nią. - Jaki nosisz rozmiar stanika?
"PLASK" i Jiraya oberwał prościutko w policzek.  To było do przewidzenia.
- Jiraya-sensei - zacząłem. - Mógłbyś się od niej odczepić?
Spojrzał na mnie z ukosa, a potem dziwnie się uśmiechnął, co mi się na spodobało.
- A co? Zazdrosny?! - zapytał i objął dziewczynę, która spojrzała na niego spod byka.
- Tak - odparłem poważnie.
Teraz obydwoje zawiesili na mnie wzrok.
- Skoro tak twierdzisz - powiedział i odsunął się od Kushiny. Podszedł do mnie, a kiedy chciał opuścić pokój odwrócił sie nagle. - Pokarzesz mi swoje majtki?
- Wychodzimy - powiedziałem wypychając go na korytarz. Zerknąłem na Kushina. Siedziała cała czerwona.
- Chcesz to się jeszcze prześpij. Mogę cię później obudzić - powiedziałem.
Pokręciła przecząco głową patrząc na zegarek. Uśmiechnąłem się i wyszedłem. Ona.... Uderzyła Jirayę.  Uderzyła go,  wściekała się. Była sobą. To już coś.
Siedział w kuchni z naburmuszoną miną. Jego policzek był cały czerwony.
- Boliii ....  - mruknął.
Zaśmiałem się i podałem mu lód. Westchnął z ulgą i oparł się na łokciu, przyciskając woreczek do policzka.
- Sam tego chciałeś  - odpowiedziałem. Wstawiłem wodę na herbatę i zacząłem grzebać w lodówce szukając czegoś na śniadanie.
- Nie sądziłem, że tak mi przywali. Wogóle nie sądziłem, że mi przywali. To był niezły szok.
- Jakoś nie dałeś tego po sobie poznać.
- Bo mnie to dopiero później zaczęło boleć. Tak jakby miało zwolniony zapłon.
- ty sam masz zwolniony zapłon - westchnąłem.
- Jesteś okrutny - zachlipał.
- Widziałeś to, co nie? - zapytał.
- Tak, widziałem.
- Ona.... Ta dziewczyna jest inna.
- Wyjątkowa. W końcu będzie moja żoną, nie? Czegoś ty się spodziewał.
Spojrzałem na sufit i zmarszczyłem brwi. Coś jest nie tak. Rzuciłem wszystko co miałem w rękach i pobiegłem do jej pokoju.

Kushina:

Kiedy wyszli przeczesałam włosy dłonią i głośno westchnęłam.  Uderzyłam Jiraye.  O kurde. Nie jest zbyt dobrze. Zapomniałam się powstrzymać. Wstałam  i podeszłam do okna. Pogoda nadal była beznadziejna. Zaczęłam grzebać w szafie, szukając jakichś ubrań. Zrzuciłam z siebie piżamę i będąc w bieliźnie, założyłam spodnie. Kiedy sięgnęłam po koszulę ktoś zasłonił mi usta ręka.  To nie był Minato, ani nawet Jiraya. Odsunął mnie od szafy i przystawił sztylet do gardła.
- Jeden ruch czy nawet dźwięk, a nie żyjesz. Rozumiesz?  - jego głos był ciężki, bezdźwięczny, nieprzyjemny.
Skinęłam lekko głową. Co robić, co robić. Zdjął rękę z moich ust i objął mnie nią w pasie. Zaczął mnie ciągnąć w stronę okna. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich Minato. Patrzał wściekle na mężczyznę stojącego za mną. Pierwszy raz widziałam w jego oczach taki gniew.  Zjechał wzrokiem na moja szyją, gdzie mężczyzna trzymał sztylet, a potem na mój pas gdzie tamten trzymał rękę. Zmrużył oczy i przekrzywił głowę.  Wyglądał tak, jakby nie podobało mu sie to co widzi. Mężczyzna mocniej mnie do siebie przycisnął. Chyba nie planował spotkania z Minato. Poczułam ulgę. On przyszedł mnie uratować. Uśmiechnęłam się szeroko. Odpowiedział uśmiechem.
- Nie martw sie - powiedział.
 - Wielki Żółty Błysk Konohy. Zjawiłeś się, żeby uratować swoją dziewczynę. Jaka szkoda. Raczej już jej nie zobaczysz.
Zaśmiał się i wypowiedział coś niezrozumiałego. Zaczęliśmy znikać, ale zanim mu się to do końca udało, znikąd pojawił sie Minato i złapał mnie za rękę. Kiedy technika została przerwana, mężczyzna chciał poderznąć mi gardło. Minato drugą dłonią złapał za ostrze sztyletu. Na swoim dekoldzie poczułam ciepłą ciecz. Przerażona spojrzałam na Minato. Uśmiechnął się uspokajająco, a potem wygiął rękę mężczyzny. Tamten krzyknął i mnie puścił. W mgnieniu oka uciekł przez okno.
- Jiraya go dorwie - powiedział Mianto. - Czekał na zewnątrz. Wszystko w porządku?
- Twoja ręka - szepnęłam.
- A, to? To nic takiego...
Wybiegłam z pokoju nie dając mu dokończyć. Wróciłam z apteczką i ręcznikiem. Kazałam mu usiąść na łóżku, sadowiąc się obok. Wytarłam rękę ręcznikiem, zdezynfekowałam rana a następnie zabandażowałam. Rozcięcie na szczęście nie było głębokie.  Minato złapał za ręcznik i przyłożył go do mojego dekoldu. Zaczerwieniłam się i od razu chciałam się odsunąć, ale złapał mnie zabandażowaną ręką za nadgarstek. Spuściłam wzrok, próbując nie myśleć o tym, że jego ręka właśnie wyciera krew z moich piersi.
- Wszystko w porządku? - zapytałam kiedy skończył.
- Nie narzekam - przejechał po mnie wzrokiem.
Zerknęłam w dół. Tak, siedziałam obok niego w samym staniku. Chciałam zakryć się kołdrą, albo czym kolwiek, ale zrezygnowałam.
- Hmm... Nie zamierzasz niczego z tym robić?  -zapytał Minato.
- I tak już dobre 5 minut mnie tak widzisz. A zresztą mam być twoją żoną, co nie? Co w tym złego?
Zaśmiał się głośno.
- Więc juz przygotowujesz się do tego etapu?
- Etapu?
Zaśmiał się jeszcze głośniej. Przybliżył się i delikatnie nachylił.
- Może być. Czemu nie .
- Nie mam bladego pojęcia o co i chodzi.
- Jakaś ty skromna - powiedział chytrze.
Nachylił się jeszcze bardziej, tak, że teraz nasze nosy się stykały.
- Skromna? Niby z której strony? - zapytałam. - Tak wogóle, to co to za etap? O co ci chodzi?
- Zademonstruje - powiedział spokojnie.
I wtedy pierwszy raz mnie pocałował.

~*~

Yo. Normalnie jestę geniusę. Napisałam tą notkę dzisiaj. Mam dość podły nastrój i niezbyt wiem jakie dokładnie uczucia w to włożyłam, dlatego przepraszam. Jeszcze do tego szkoła, bierzmowanie, egzaminy. Mam już dość na samym początku. No cóż, bywa.

Zakochana;*/Yuu...